poniedziałek, 30 września 2013

Chapter 05.

| Kamil Bednarek - Cisza |



Niebieskie tęczówki szatyn  wpatrywały się we mnie z czułością, gładząc dłonią powoli, delikatnie mój policzek. Czułem jak moja skóra oblewa się rumieńcem na ten jakże intymny dotyk. Czułem pieczenie w miejscu gdzie byłem dotykany. Jego oczy wpatrywały się w moje, prześwietlając moją duszę na wylot. Już miałem się odezwać, gdy położył palec na moich ustach, szepcząc.

- Ci… nic nie mów. Nie wszystko co wydaje się nam być właściwe, takie właśnie jest. Zapamiętaj to Harry.

- Ale.. o czym mówisz? O co chodzi? – zapytałem cicho, lecz on musnął opuszkami palców mój policzek ostatni raz i odsunął się, po chwili odwracając i odchodząc. – Nie! Zaczekaj! Ale o co chodzi!? – lecz on nie odpowiedział, znikając za pniami drzew.

- Zaczekaj! – krzyknąłem i nagle usiadłem, oddychając szybko. Rozglądnąłem się panicznie po miejscu gdzie się znajdowałem i westchnąłem z ulgą. Byłem w pokoju. W swoim nowym pokoju. Bezpieczny. Spojrzałem na zegarek i widząc 5.48, opadłem ponownie na poduszki, wzdychając. Co ten chłopak robił w moim śnie? Swoją drogą dużo o nim myślałem ostatnio i nie wiedziałem czym to jest spowodowane. Po prostu nie mógł wyjść z mojej głowy. Ciągle miałem przed oczami jego twarz, jego roztrzepane włoski, uroczy uśmiech i melodyjny śmiech. Ciągle o nim myślałem i nie potrafiłem przestać. To takie dziwne. Jeszcze nigdy nie myślałem o kimś tak intensywnie, a tym bardziej o kimś kogo imienia nawet nie znam. Westchnąłem i potarłem palcami skronie.

- Za wcześnie na myślenie. – jęknąłem i usiadłem na łóżku, przecierając oczy i spuściłem nogi na mięciutki dywan, wstając i przeciągnąłem się. Podszedłem do okien i odsłoniłem rolety, otwierając je na oścież, wpuszczając odrobinę świeżego powietrza, bo choć było tak wcześnie, na dworze było już ciepło. Wyjrzałem przez nie na zewnątrz, spoglądając na wschodzące słońce. Niebo odznaczało się pomarańczem, wchodzącym w czerwień, a pod nimi jaśniało słońce, ukazując świat w jasnych, ciepłych barwach. Uśmiechnąłem się i zostawiwszy otwarte okna, wszedłem do łazienki, przemywając twarz wodą. Spojrzałem na swoje odbicie w lustrze i przejechałem palcami po opalonej skórze.

- Nie jest tak źle. – powiedziałem, po czym zdjąłem spodnie od piżamy i wszedłem pod orzeźwiający prysznic, myjąc przy okazji włosy. Po dłuższej chwili wyszedłem, owijając się w ręcznik i umyłem zęby, wchodząc do garderoby i wybrałem ubranie do szkoły. W końcu dziś mój pierwszy dzień, więc długo zastanawiałem się w co się ubrać, ale w końcu zdecydowałem się na czarne rurki, zwykłą białą bokserkę oraz koszulę w kratę, a do tego białe trampki. Luźnie i prosto. Wziąłem wszystko do sypialni i założyłem bieliznę, po czym wybrany zestaw i znowu udałem się do łazienki, susząc włosy i ułożyłem je a nieład, wcierając odrobinę żelu. Po wszystkim wziąłem torbę z książkami, swój nieodłączny skórzany, brązowy zeszyt oraz telefon ze słuchawkami, schodząc na dół. Spojrzałem na wiszący w korytarzu zegar i było już za piętnaście siódma. Starałem się zachowywać cicho, by przypadkiem nie obudzić babci i wszedłem do kuchni.

- Dzień dobry, kochanie! – powiedziała nagle starsza pani, wyłaniając się zza otwartych drzwi lodówki, a ja instynktownie złapałem się za serce.

- Boże, babciu. Bo dostanę zawału. – jęknąłem cicho, powoli oddychając i położyłem torbę pod ścianą. Kobieta zachichotała i postawiła na stole kubek herbaty oraz kilka kanapek.

- Już, cicho, siadaj i zajadaj. – powiedziała z szerokim uśmiechem, siadając po drugiej stronie stołu. Kiwnąłem głową i zająłem swoje miejsce, zabierając się za śniadanie. – Więc, pierwszy dzień w nowej szkole. Jak się czujesz?

- Niepewnie, przerażony, a jednocześnie podekscytowany. – powiedziałem, uśmiechając się szeroko, jedząc jedną z kanapek.

- Będzie dobrze. Ludzie tutaj są zawsze przyjaźni dla innych, więc nie martw się. Dasz sobie radę, jestem pewna. – zapewniła mnie, a ja uśmiechnąłem się w odpowiedzi, spożywając śniadanie do końca. Wstałem, odkładając talerze do zlewu i już miałem się pożegnać, gdy kobieta dodała. – Zdajesz sobie sprawę, że możesz ją spotkać w szkole, prawda? – przez moment zastanawiałem się o co chodzi, lecz gdy zrozumiałem, zamarłem. O tym nie pomyślałem. Znaczy pomyślałem, ale nie zagłębiałem się w to. Nie wiedząc czemu od razu stwierdziłem, że tam na pewno jej nie spotkam, ale myśląc racjonalnie to największy procent prawdopodobności był właśnie tam. Przecież dziewczyna jest w moim wieku, więc na sto procent chodzi do szkoły. I jest dość duża szansa, że do tej samej co ja. – Spokojnie, Harry. – powiedziała nagle babcia, a ja wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu. – Dasz sobie radę, zobaczysz. Wszystko będzie dobrze.

- Tak, będzie. – powiedziałem, choć trochę bez przekonania i ucałowałem ją w policzek, biorąc torbę. – Do zobaczenia po południu.

- Powodzenia, kochanie. – powiedziała, uśmiechając się ciepło, a ja kiwnąłem głową i wyszedłem z domu, wsadziłem słuchawki do uszu i ruszyłem chodnikiem w stronę szkoły. Droga zajmowała mi dość krótko, bo tylko 15 minut spacerkiem, więc w budynku byłem dwadzieścia minut przed czasem. Powoli przemierzałem dziedziniec, rozglądając się na boki. Kilkoro uczniów siedziało na schodach przy wejściu, rozmawiając i śmiejąc się z czegoś. Spojrzałem na nich. Była to jak sądzę grupa przyjaciół. W ogóle nie zwrócili na mnie uwagi, gdy przechodziłem obok nich. Wszedłem do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy to przestrzeń i jasność. Korytarze były długie i w jasnych barwach. Gdzieniegdzie znajdowały się prace uczniów lub jakieś obrazy, czy też plany szkoły. Spojrzałem na jeden z nich i zlokalizowałem sekretariat, udając się w tamtym kierunku. Zapukałem nieśmiało i usłyszawszy ciche „proszę”, zaglądnąłem ośrodka.

- Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie.

- Dzień dobry, kochanie. Potrzebujesz czegoś? – zapytała miła kobieta, siedząca za biurkiem. Wyglądała na panią około czterdziestki, krótkie czarne włosy zaczesane miała na jedną stronę, a na oczach okulary.

- Ja.. nazywam się Harry Styles i jestem tu nowy. Chciałem zapytać.. – zacząłem, ale kobieta przerwała mi.

- Ach, to pan, panie Styles. Proszę. Tutaj ma pan swój plan lekcji i ogólny plan szkoły. Jest pan w klasie IIb, a wychowawcą jest pan Grimshaw.

- Dziękuję. – powiedziałem, biorąc od niej plik kartek i uśmiechnąłem się, wychodząc z pomieszczenia na korytarz, gdzie zaczęło już przybywać uczniów. Spojrzałem na swój plan i pierwsze co miałem to geografię z panią o dość długim i niezrozumiałym nazwisku, na pierwszym piętrze. Powoli udałem się tam, chowając słuchawki do torby, a telefon do kieszeni rurek i skręciłem w boczny korytarz, szukając sali 203. Dostrzegłem ją w końcu korytarza i zapukałem cicho, zaglądając do środka. W środku, zobaczyłem za biurkiem panią w średnim wieku o blond włosach, notującą coś w dzienniku.

- Dzień dobry. – powiedziałem głośniej, podchodząc do niej niepewnie. Po chwili uniosła na mnie swój wzrok, patrząc przez okulary.

- Witam. W czym mogę pomóc? – zapytała delikatnym głosem.

- Ja.. Em jestem nowym uczniem. Nazywam się Harry Styles. – przedstawiłem się.

- Ach tak, Harry. – powiedziała z uśmiechem. – Miło cię poznać, mamy teraz razem lekcję?

- Tak, teraz. Dwie godziny. – powiedziałem, spoglądając na plan. – Chciałem tylko zapytać, czy obowiązują mnie na pani lekcji jakieś dodatkowe rzeczy oprócz książek i zeszytów?

- Nie, kochanie. Choć niektórzy dokupują jakieś repetytoria, lecz na razie nie jest to konieczne. – powiedziała, po czym zapytała z miłym uśmiechem. – Chcesz, żebym przedstawiała się jakoś na forum?

- Nie! – zaprzeczyłem, po czym dodałem szybko. – Wolałbym nie, nie chce robić przedstawienia.

- Rozumiem. W taki razie usiądź sobie gdzieś, bo za chwilę rozpoczniemy zajęcia. – powiedziała.

- Dziękuję. – powiedziałem grzecznie i udałem się na skraj klasy, siadając w ostatniej ławce pod oknem. Wyciągnąłem książkę, zeszyt oraz długopis, kładąc na stoliku i wyjrzałem przez dużą okiennice. Miałem stąd widok na dziedziniec przed szkołą. Kłębiło się tam teraz większość uczniów, witając z przyjaciółmi. Moją uwagę przykuła dziewczyna o różowych włosach. Niska, dość drobna. Uśmiechała się, przytulona do boku wyższego bruneta, który trzymał ją w pasie. Obok nich stał blondyn oraz dziewczyna o ciemnych włosach, która właśnie witała się z jakimś chłopakiem, przytulając go. Westchnąłem i odwróciłem wzrok, spuszczając go na swój telefon, który obracałem w dłoniach. Chciałbym tak jak oni, mieć swoich przyjaciół. Moje rozmyślania przerwał dzwonek i uczniowie zaczęli wlewać się do szkoły, znikając z dziedzińca. Po chwili drzwi do klasy otworzyły się z hukiem i chłopcy oraz dziewczyny zaczęli wchodzić i zajmować swoje miejsca. Niepewnie uniosłem na nich swój wzrok, przygryzając wargi. Niektórzy spoglądali na mnie z uśmiechem, inni z zainteresowaniem, a jeszcze inni w ogóle na mnie nie patrzyli. Gdy drzwi się zamknęły, pani zaczęła sprawdzać obecność. Z każdym czytanym nazwiskiem, spoglądałem na daną osobę.

- Edwards? – powiedziała pani profesor.

- Jestem! – odezwała się dziewczyna o różowych włosach. Miała przyjemną barwę głosu z wyraźną chrypką oraz dość niski ton.

- Horan? – sprawdzała nadal obecność kobieta.

- Obecny. – powiedział przyjemny głos, z widocznie słyszalnym akcentem irlandzkim. Spojrzałem w jego stronę, patrząc na dość uroczego blondyna z aparatem na zębach oraz wesołym spojrzeniem, który siedział obok różowowłosej dziewczyny i w ukryciu jadł chipsy, lezące na jego kolanach. Uśmiechnąłem się, widząc ich. Dziewczyna pochyliła się do blondyna i powiedziała mu coś na ucho, a ten parsknął śmiechem, plując przed siebie, przeżuwanym chipsem. Zachichotałem cicho i odwróciłem od nich wzrok, słysząc swój nazwisko.

- Harry?

- Jestem. – powiedziałem niepewnie, posyłając nauczycielce słaby uśmiech. Kiwnęła głową i kontynuowała sprawdzanie, a ja spojrzałem na klasę. Kilka głów zwróconych było w moją stronę, przyglądają mi się. Speszyłem się i natychmiast spuściłem wzrok w dół, na swoje dłonie. Nie lubiłem być w centrum uwagi. Nie lubiłem gdy wszyscy patrzyli na mnie. Zawsze miałem wrażenie, że myślą o mnie coś złego, że jestem dla nich nikim. A od pewnego czasu zawsze wydawało mi się, że oni znają moją tajemnicę, że wiedzą o mnie więcej niż bym chciał i w każdej chwili mogą powiedzieć to na głos i zacząć się ze mnie wyśmiewać. To nie tak, że wstydziłem się tego, iż byłem inny. Nie, nie. Po prostu bałem się reakcji innych, gdyby się dowiedzieli. Zaczęli by się ze mnie śmiać, nabijać, że jestem odmieńcem, a ja bardzo tego nie chciałem. Pokręciłem lekko głową i spojrzałem na nauczycielkę, zaczynając słuchać tego co ma do powiedzenia. Zaczęliśmy temat o  warunkach naturalnych państw afrykańskich, więc była to ciekawa lekcja. Wsłuchiwałem się w to co miała do powiedzenia, robiąc notatki ołówkiem na jakiejś wolnej kartce. Lekcja minęła bardzo szybko, więc nie wiem nawet kiedy zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę dziesięciominutową. Wszyscy wstali i wręcz wybiegli na korytarz, a ja siedziałem w ławce i powoli przepisywałem notatki do zeszytu. To nie tak, że byłem kujonem. Nie, nie. Wcale nie byłem najlepszym uczniem, ale lubiłem mieć wszystko uzupełnione. Lubiłem mieć wszystko w zeszycie, bo właśnie z niego najlepiej było mi się uczyć.

- Harry? – przerwał mi głos pani profesor. Uniosłem spojrzenie, spoglądając na nią.

- Tak?

- Dlaczego nie wyjdziesz na przerwę? – zapytała.

- Em.. chce uzupełnić notatki z lekcji, żeby nie mieć zaległości. Z resztą i tak musze uzupełnić poprzednie lekcje. – powiedziałem, wykręcając palce ze zdenerwowania.

- Poproś kogoś o zeszyt, na pewno chętnie ci pożyczą. – powiedziała, notując coś w dzienniku.

- Tak zrobię. – szepnąłem cicho.

- Jeśli chcesz, to mogę poprosić kogoś o zeszyt, by ci pożyczył. – zaproponowała.

- Nie trzeba, ale dziękuję. – powiedziałem, posyłając jej delikatny uśmiech.

- Nie ma za co. Polecam pożyczyć zeszyt od Niall’a. Jest najlepszym uczniem, jeśli chodzi o geografię, więc na pewno ma wszystko uzupełnione, a do tego jest niezwykle przyjacielski, więc na pewno ci go pożyczy. 

- Dziękuję, zapytam go. – powiedziałem, kiwając głową i kontynuowałem przepisywanie. Nawet nie spostrzegłem się, a już zadzwonił dzwonek i pani zaczęła prowadzić  lekcje. Pod koniec, gdy wszyscy  pisaliśmy zadanie w zeszycie, wstałem i podszedłem do nauczycielki.

- Proszę pani? – powiedziałem cicho.

- Tak, Harry?

- Niall… który to? – zapytałem nieśmiało. – Jeszcze nie bardzo wiem, kto jest kim.

- Oczywiście, oczywiście. – powiedziała z roztargnieniem. – Niall, kochanie podejdź tu. – powiedziała pani profesor, a blondyn z aparatem na zębach szybko schował batonika do kieszeni bluzy i przełknął szybko, podchodząc.

- Tak? – zapytał swoim anielskim głosem. Skąd to porównanie? – jęknąłem do siebie w duchu.

- To jest Harry, wasz nowy kolega. Mógłbyś pożyczyć mu swój zeszyt, żeby uzupełnił lekcje? – zapytała, a ja uśmiechnąłem się w jego stronę niepewnie.

- Oczywiście. – powiedział radośnie, uśmiechając się do mnie szeroko. – Pewnie, że pożyczę ci zeszyt. Czekaj. – powiedział i wziął zeszyt, podając mi go. – Proszę, mam nadzieję, że się odczytasz.

- Na pewno. Bardzo dziękuję. Oddam ci jutro. – zapewniłem, biorąc go od niego.

- Nie ma pośpiechu. – powiedział, klepiąc mnie po ramieniu i wrócił do swojej ławki, od razu pochylając się do rozmowy z dziewczyną o różowych włosach. Skinąłem głową w podziękowaniu pani Livingstone ( w końcu zapamiętałem jej nazwisko) i udałem się na miejsce, pakując się i zadzwonił dzwonek, więc szybko, jako pierwszy wyszedłem z klasy, zerkając na plan. Historia z panią Lewis na parterze. Spuściłem głowę w dół i udałem się w kierunku schodów.

- Harry! – usłyszałem nagle i instynktownie zatrzymałem się.

- Nie, to nie do mnie. – mruknąłem do siebie i zacząłem schodzić na dół.

- Harry, zaczekaj! – krzyknął ktoś znowu i instynktownie zatrzymałem się, rozglądając na boki. Nikogo nie zauważyłem, więc chciałem iść dalej gdy nagle spomiędzy ludzi wyłoniła się różowa czupryna, machająca intensywnie w moją stronę. Rozglądnąłem się, uważając, że to do kogo innego, ale obok mnie nie było nikogo, kto patrzył w tamtym kierunku.  – Harry! – powiedziała i podbiegła do mnie, ciągnąc za sobą blondyna.

- Em.. hej. – powiedziałem niepewnie.

- Wołam cię i wołam, a ty mi uciekasz. Nieładnie. – zachichotała dziewczyna, uśmiechając się do mnie szeroko. – Tak w ogóle to jestem Perrie. Perrie Edwards. – przedstawiła się, wyciągając do mnie dłoń, którą uścisnąłem delikatnie.

- Harry. Harry Styles. Miło cię poznać. – powiedziałem grzecznie.

- Ciebie też. Łał.. ale masz duże dłonie. – powiedziała, unosząc jedną z nich i zaczęła jej się przyglądać, a ja spojrzałem lekko zmieszany na blondyna obok.

- Perrs. Przestań, nie strasz go od razu. Musisz jej wybaczyć. Mówi wszystko co jej ślina na język przyniesie. – przeprosił chłopak, uśmiechając się do mnie przyjaźnie.

- Nie prawda, ale spójrz! Patrz jakie ma duże dłonie i jakie zadbane! – mówiła dziewczyna, wpatrując się w moje dłonie.

- Em.. dziękuję. – powiedziałem niepewnie, a ona uniosła głowę i uśmiechnęła się, puszczając moje dłonie.

- Wybacz. – zachichotała.

- Więc, miło cię poznać Harry. Mam nadzieję, że podoba ci się u nas. – powiedział Niall, pokazując na szkołę.

- Tak, jest super. Inaczej niż w poprzedniej. – powiedziałem niepewnie. Nie wiedziałem, czego spodziewać się po nich, ale wyglądali na bardzo przyjaznych i miłych.

- To dobrze. Wszyscy są mili, choć trafiając się wyjątki jak pewne osoby z trzecich klas. – mruknęła dziewczyna.

- Nie przesadzaj. One nie są takie złe. – zaprotestował Niall.

- Ja i tak wiem swoje, więc cicho. – przerwała mu dziewczyna, spoglądając na mnie i wzięła mnie pod ramię, kierując na dół, a chłopak szedł po mojej drugiej stronie. – Mamy teraz historie z panią Lewis.

- Tak, wiem. – powiedziałem, czując się dziwnie swobodnie w ich towarzystwie. Zawsze miałem problemy z zawieraniem znajomości, a teraz nie przeszkadzało mi, gdy dziewczyna trzymała mnie za ramie, ciągnąc do klasy.

- Na kolejnej przerwie oprowadzimy się z Niallerem po szkole, a później pójdziemy na stołówkę na obiad, na który mamy 20 minut. – powiedziała, gdy weszliśmy do klasy i zaczęła mnie ciągnąc w stronę tylnich ławek.

- Em.. za chwilę przyjdę, musze porozmawiać z panią profesor. – powiedziałem, uśmiechając się niepewnie i podszedłem do biurka, przedstawiając się i odpowiadając na kilka pytań dotyczących poprzedniej szkoły, po czym ruszyłem w stronę ławek przy oknie.

 - Harry, chodź do nas. – zawołała Perrie, a ja spojrzałem na nią z delikatnym uśmiechem i posłusznie podszedłem, siadając między nią, a blondynem.

- Ostrzegam, że możesz czasem nic nie wiedzieć z lekcji, bo ona cały czas musi coś mówić. – mruknął chłopak, wskazując na dziewczynę, która wyciągnęła długopis z Hello Kitty.

- Odezwał się. – prychnęła. – Ty za to ciągle jesz.

- Bo lubię. – mruknąłem chłopak, żując gumę.

- Bo lubię. – zaczęła przedrzeźniać go dziewczyna i zaczęli się kłócić, a ja jedynie zachichotałem czule, patrząc na nich.

- O mój boże! – krzyknęła nagle, a ja spojrzałem na nią niepewnie.

- Coś się stało? – zapytał blondyn.

- Harry ma dołeczki w policzkach. Awww to jest słodkie. – powiedziała, wciskając mi dwa palce w policzki. Pokręciłem jedynie głowa i roześmiałem się, a w tym akurat momencie zadzwonił dzwonek i spojrzałem na nauczycielkę, starając się nie słuchać trajkotania dziewczyny za uchem, co jednak wychodziło mi dość kiepsko i po chwili wdałem się w cichą rozmowę z moimi nowymi znajomymi.
_________________________________________

Nie wiem jak mi się to udało, ale w piątek i sobotę dostałam takiej weny, ze napisałam dwa najdłuższe rozdziały jak do tej pory.  Soo... jak Wam się podoba? Co myślicie? Podoba Wam się czy nie bardzo? Komentujcie, polecajcie bloga! Kocham Was < 3

11 komentarzy:

  1. Dobre xD hahaaha ale szczerze mówiąc myslałeś, że będzie w tym rozdziale Louis :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Rozdział jest świetny! Aż zazroszczę tamtejszym takiej przyjaznej szkoły. Szczerze miałam nadzieję że pojawi się Louis ale cóż nie było go. Może będzie w następnym? Bardzo fajny pierwszy dzień w nowej szkole, od razu ma znajomych czyli ciągne gadającą bez przerwy różowowłosą Perrie i irlandzkiego ciąle się śmiejącego baz przerwy jedzącego farbowanego blondyna który jest dobry z geografii! Haha cudownie! Wszystko byłoby ekstra gdyby nie to że nie widziałam literek. Znikłaś mi literki! Nie wiem może to dlatego że jestem na telefonie.. chodzi o to że mam białe tło i białe literki w czwórce są normalne a tutaj takie przesadnie wybielone. Byłabym wdzięczna gdyby moje litrerki powróciły. Kocham i czekam na next! <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już poprawiłam ;) Coś mi się pomieszało z kolorami ;) ale jest okej już :) xx

      Usuń
  3. jest świetny ! bardzo mi się podoba! ^^ fajny ten rozdział, cieszę się, że Harry ma nowych przyjaciół, a już wgl jestem wniebowzięta, że Perrie do nich należy ! kocham ją :3 teraz czekam tylko, aż Louis się pojawi *-* wtedy to już wgl będę gotowa umierać :D jaaa już chcę następny! jestem strasznie niecierpliwa :P
    pozdrawiam, życzę weny na kolejne rozdziały i koooocham Cię tak bardzo mocno! <3
    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  4. O boże! To jest świetne, z każdym rozdziałem uzależniam się od tego opowiadania bardziej *-* Życzę weny <3 Pozdrawiam @PolskaStylinson

    OdpowiedzUsuń
  5. Perfect :D Coraz bardziej wciąga mnie ta historia. Czyli Hazz poznał Nialla i Perrie. Jacie jak ja ich kocham <33 Teraz jedyną osobą której mi tu brakuje jest Lou ;> No niech on się już spotka z Harrym :D Tak, wiem jestem strasznie niecierpliwa ale no nie mogę się już doczekać. Louis na pewno pamięta Hazzę, a Harry nawet nie zna jego imienia hahaha :) Ale pewnie pozna, a raczej na pewno. Jestem strasznie ciekawa, co będzie dalej. Normalnie nie wytrzymuję gyofghjklifgh xD Pisz dalej! Życzę duuuużo weny i oczywiście czekam <3

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudowne, cudowne, cudowne!! *.* nie moge sie doczekac nastepnego! Blagam szybko ! :D
    //Olus xx

    OdpowiedzUsuń
  7. Omg. To jest świetne! Z niecierpliwoscia czekam na dalsza czesc!

    OdpowiedzUsuń
  8. super :D uwielbiam to opowiadanie :*
    nie mogę się doczekać następnego rozdziału :D

    OdpowiedzUsuń