___________________________________________________________
- On.. nie żyje. -
wyszeptał Liam.
- Boże Niall?! -
szepnąłem przerażony.
- Co? Nie. -
zaśmiał się szatyn. - Nick nie żyje. - wyjaśnił, a moje serce napełniło się
uczuciem ulgi.. i szczęścia. Nie żyje. Nick nie żyje. Moje zagrożenie nie żyje.
To oznacza.. że wypełniłem swoją misję. Że mi się udało. Udało mi się!
Roześmiałem się szczęśliwie i musnąłem usta Lou, który posyłał mi czuły
uśmiech. Porwałem go w ramiona i obkręciłem dookoła.
- Kocham cię. -
szepnąłem mu do ucha, przytulając go mocno.
- A ja ciebie mój
króliczku. - zamruczał chłopak. Zachichotałem cicho.
- Nie chcę wam
przerywać, ale za chwile zjawi się rada aniołów. Więc decydować się czy
zostajecie czy ja mam to załatwić. Musza zabrać ciało Nick'a. - poinformował
mnie o tym Liam. Westchnąłem cicho.
- A możesz sam to
załatwić? - zapytałem z nadzieją.
- Pewnie. To
uciekajcie. - zachichotał szatyn, a ja dopiero teraz zorientowałem się,
że Danielle i Eleanor siedzą pod ścianą związane. Pokręciłem jedynie
smutno głową i objąłem mocno Lou, wyprowadzając z budynku. Czułem jak chłopak
lekko drży, wiec przycisnąłem go mocniej do siebie, otulając go moja
kurtka.
- Wracamy do domu.
- szepnąłem czule do jego ucha i zabrałem samochód Liam'a, jadąc do domu. O
niczym tak bardzo nie marzyłem w tej chwili jak o gorącej kąpieli i dużej
ilości snu.
- Wracajmy, Harry.
- wyszeptał chłopak i ścisnął moją dłoń w geście miłości. Wreszcie czułem sie w
pełni szczęśliwy. Nie zagrożony. Po chwili zatrzymałem się przed domem babci i wysiedliśmy,
idąc do środka. Zrobiłem nam gorącej herbaty i po gorącym prysznicu zajęliśmy
miejsca na kanapie w salonie, otuleni kocami, oglądając po raz tysięczny
Titanica. Raczej to ja oglądałem, a mój chłopak zajęty był macaniem moich
włosów. Przymykałem momentami oczy, gdy lekko drapał skórę mojej głowy.
- Wiesz.. dobrze,
że to już koniec. - szepnął szatyn, całując mnie w nos. Zachichotałem czule.
- Tak. Ja też.
Bardzo się cieszę. Wreszcie mogę bez przeszkód być szczęśliwy. Z tobą. -
dodałem delikatnie i musnąłem jego usta. Lou oddał pieszczotę i przez chwilę po
prostu delektowaliśmy się smakiem swoich ust. Teraz wszystko musiało być
idealnie.
~ * ~
- Myślę, że Harry
chciałby się czymś z wami podzielić. - powiedziała babcia, gdy tydzień później
mama i Gemm były nas na obiedzie. Ścisnąłem dłoń mojego chłopaka i oznajmiłem
cicho.
- Wykonałem misję.
- po tych słowach powiodłem wzrokiem po twarzach rodziny i widziałem, przewijające
się przez nie emocje. Nagle mama wstała i podeszła do mnie, przytulając mnie
mocno. Westchnąłem cicho, relaksując się w jej uścisku, zamknąłem oczy i
wtuliłem się w nią.
- Jestem z ciebie
taka dumna synku. – wyszeptała mi do ucha.
- Dziękuję ci
mamusiu, że byłaś i cały czas mnie wspierałaś. Tak bardzo cię kocham. –
szepnąłem i poczułem gromadzące się w moich oczach łzy. Zamrugałem szybko, nie
chcąc by spłynęły mi po policzkach. Po chwili odsunąłem się i posłałem jej
czuły uśmiech. Pogładziła mnie po loczkach, a ja zachichotałem mimo wszystko.
Tak bardzo ja kocham. Jest najcudowniejszą mamusią na świecie. Mimo, że obecnie
była tak daleko ode mnie, nie mieliśmy na co dzień kontaktu i mieszkałem
daleko, to wiedziałem, że mnie wspiera. Czułem to. Czułem, że jest ze mną. Że
jest blisko. W moim sercu i myśli o mnie. Myśli o mnie cały czas. Nagle Gemma
również porwała mnie w ramiona i ucałowała soczyście w policzek, po czym
wytarmosiła mnie za włosy, śmiejąc się, że jej mały Hazza już jest taki duży.
- Mój ty braciszku.
Kiedy tak urosłeś. – powiedziała, a ja widziałem majaczące się w jej oczach
łzy. Pogłaskałem ją po ramieniu i uśmiechnąłem pokrzepiająco. – Opowiadaj jak
to było. Wszystko ze szczegółami. – zażądała, gdy już wróciła na swoje miejsce.
Usiadłem i splotłem palce razem z Lou, puściłem mu oczko i zacząłem opowiadać
wszystko po kolei.
- I zabrali jego
ciało? – zapytała moja siostra, gdy opowiadałem już końcówkę.
- Tak. Najwyższa
Rada Aniołów stawiła się kilka godzin po zdarzeniu na miejscu, ocenili
sytuację, porozmawiali z moimi przyjaciółmi oraz współpracownicami Nick’a, po
czym zabrali jego ciało do ich osady, gdzie zostało spalone. – wyjaśniłem.
- Rozmawiali z
tobą? – pytała dalej.
- Owszem.
Następnego dnia gdy wróciłem do domu ze szkoły, czekali tutaj. Zadali kilka
pytań i na tym się skończyło. – odetchnąłem cicho.
- Czyli teraz
jesteś już bezpieczny i możesz wrócić z nami do domu, prawda? – zapytała Gemma,
a ja poczułem jak chłopak siedzący obok mnie zamiera, a jego uścisk na mojej
dłoni staje się dużo mocniejszy. Jakby chciał zmiażdżyć mi palce. Wpatrywałem
się w moją rodzinę, nie wiedząc co mam powiedzieć.
- Gemma, daj mu się
oswoić z sytuacją. Niech ochłonie po tym wszystkim. Wtedy podejmie decyzję. –
uratowała mnie babcia i posłała mi wszechwiedzący uśmiech. Kiwnąłem jej
delikatnie głową w podziękowaniu i reszta obiadu minęła w luźnej atmosferze,
ale czułem i widziałem, że mój chłopak zupełnie stracił humor. Z resztą ja
także.
~ * ~
Obserwowałem przez
okno lecące z nieba płatki śniegu, które
wirowały w powietrzu. Westchnąłem cicho i otuliłem się mocniej kocem. Cały czas
zastanawiałem się nad słowami mojej siostry. Z jednej strony chciałbym wrócić
do domu, dalej mieszkać z mamą i Gemmą, wrócić do szkoły.. chociaż nie.
Nie chciałbym znowu chodzić tam do szkoły. I po raz kolejny znosić te wszystkie
obelgi. Nie. Za tym wcale nie tęskniłem. Ale z drugiej strony było też
Doncaster. Przytulny dom babci, przyjaciele w szkole, babcia – najcudowniejsza
kobieta (zaraz po mojej mamie oczywiście) na świecie. I Lou. Mój ukochany.
Miłość mojego życia, osoba dla której żyje. Nie potrafię sobie teraz wyobrazić,
że miałbym go nie widywać. Może raz w tygodniu. Mi ciężko jest przeżyć bez
niego kilka godzin, a co dopiero dni? Nie dałbym rady. To nie wykonalne.
Westchnąłem cicho, zupełnie nie wiedząc co mam robić. To wszystko wydawało się
być tak strasznie trudne. Sytuacja bez wyjścia. Jęknąłem głośno w geście
protestu i oparłem czoło o szybę, zamykając oczy.
- Nie wiesz co zrobić, prawda skarbie? – usłyszałem nagle
i powoli skierowałem swój wzrok w stronę drzwi, gdzie stała babcia z dwoma
parującymi kubkami.
- Tak. Zupełnie nie wiem co zrobić. – westchnąłem i
wziąłem kubek, który zaoferowała mi kobieta. Usiadła obok mnie i przyglądała mi
się przez moment.
- A co czujesz? Co podpowiada ci serce? – zapytała
kobieta.
- Z jednej strony chcę wrócić. Znowu byłbym z mamą,
Gemmą. Ale z drugiej nie chce zostawiać ciebie, tego miejsca, moich pierwszych
tak prawdziwych przyjaciół.. no i Lou. Nie chce go zostawić. Nie poradzę sobie
bez niego. – szepnąłem cicho, wpatrując się w swoje dłonie, splecione na
gorącej porcelanie.
- Kochasz go? – zapytała po prostu kobieta. Uniosłem na
nią wzrok.
- Bardzo. Nigdy, nikogo nie darzyłem takim uczuciem.
Gdy.. gdy jestem z nim nic innego nie ma znaczenia. Czuję się jakby
rzeczywistość nie istniała. Mam motylki w brzuchu i nieraz drżą mi dłonie ze
zdenerwowania, nie wiem co powiedzieć. Gdy go widzę, czuję, że jestem na dobrym
miejscu. Wiem, że moje miejsce jest przy nim.
– pociągnąłem nosem, czując, że łzy gromadzące się w moich oczach powoli
spływają mi po policzkach. Kobieta uśmiechnęła się delikatnie i przytuliła
mnie, uważając by się nie oparzyć.
- Nie płacz, kochanie. Nikt nie każe ci stąd uciekać
przecież. Myślę, że twoja mama zrozumie to. Sama zachowywała się bardzo
podobnie w twoim wieku. Wiadomo, będzie za tobą tęsknić, tak samo jak ty za
nią, ale myślę, że czas gdy musiałeś być ciągle przy niej już się skończył.
Jesteś dorosłym chłopcem Harry. Czas byś zaczął żyć. Ona zrozumie to, że chcesz
tu zostać. – szepnęła kobieta.
- Tak myślisz? – zapytałem, ocierając policzki.
- Jestem tego pewna. – pokiwała głową. – A teraz dość
tego mazania się i pogaduszek. Uciekaj spać, bo jest już bardzo późno. –
powiedziała i wstała.
- Będę musiał jej to powiedzieć. – szepnąłem cicho.
- Powiesz. Masz jeszcze czas kochanie. Możesz to zrobić
jutro lub pojutrze. – pokiwała głową, ucałowała mnie w czoło i szepnąwszy Dobranoc,
wyszła. Przebrałem się i opadłem na poduszki. Już miałem zasypiać, gdy poczułem
nieodparte uczucie, że muszę wstać i jechać do Lou. Wstałem, ubrałem dresy i
jakąś bluzę. Po cichu wyszedłem z pokoju i zbiegłem na dół, gdzie założyłem
buty oraz kurtkę. Po cichu wyszedłem z domu i szybko ruszyłem w stronę domu
mojego ukochanego. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu dotarłem do domu
Lou. Było ciemno, nie świeciło się nigdzie światło. Wyciągnąłem telefon z
kieszeni i wybrałem numer Lou.
- Hazz? - szepnął do telefonu zaspany.
- Obudziłem cię? Wybacz kochanie.
- Nie. Nic się nie stało. Coś chciałeś?
- Tak. Czy mógłbyś zejść na dół i otworzyć mi drzwi? -
poprosiłem.
- Co? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Po prostu chodź tu i mi otwórz. - zachichotałem i rozłączyłem
się. Po chwili usłyszałem zgrzyt zamka i w drzwiach stanął rozespany Lou, w
samych bokserkach. Wszedłem do środka. - Cześć kochanie. - szepnąłem czule i musnąłem
jego usta.
- Co tu robisz? - zapytał po chwili.
- Zaraz. - powiedziałem i pociągnąłem go do jego
sypialni. Wziąłem go na ręce i wsadziłem pod kołdrę. - Nie chcę, żebyś zmarzł.
- pocałowałem go lekko w czoło i usiadłem obok niego.
- Więc co ty tu robisz? - zapytał chłopak,
łapiąc moją dłoń.
- Musiałem cię zobaczyć. - szepnąłem. - Wiesz myślałem
bardzo długo nad tym co powiedziała Gemm i myślę, że podjąłem już
decyzję.
- Och. - westchnął tylko i spuścił wzrok.
- Tak. I chcę, żebyś wiedział pierwszy.
- To mów. - poprosił chłopak.
- Zastanawiałem się nad tym wszystkim. I wiem, że chciałbym
wrócić do domu razem z Gemm i mamą. Bardzo za nimi tęsknię, mieszkając tutaj.
Brakuje mi ich. Ale nie chciałbym wracać tam do szkoły. Ludzie bardzo
mnie tam gnębili i śmiali się ze mnie. Za tym wcale nie
tęsknię. Ale jest tez druga strona. - dodałem szybko, widząc, że chłopak chce
mi przerwać. - Z drugiej strony nie chce zostawiać babci, tego domu, w którym
czuję się bardzo bezpiecznie. Tutaj w końcu znalazłem
prawdziwych przyjaciół. Niall, Perrie, Zayn, Liam.. nie wyobrażam sobie teraz
chodzenia do szkoły, gdzie ich nie będzie. Wreszcie znalazłem swoje
miejsce. Tutaj. Ale jest tez jeszcze jedna bardzo poważna
sprawa, która mnie tutaj zatrzymuje. A raczej osoba. - szepnąłem i usiadłem na
przeciwko niego, biorąc jego dłonie w swoje i spojrzałem mu w
oczy. - Lou, kochanie. Kocham cię, wiesz to. Bardzo mi na tobie
zależy. Jesteś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Nie potrafię wyobrazić
sobie życia bez ciebie. Nie wytrzymałbym bez ciebie dnia, a co dopiero tydzień
lub dłużej. Jesteś sensem mojego istnienia. Przy tobie czuję, że nic innego nie
jest ważne. Nie oświadczę ci sie jeszcze dziś, ale szczerze? Jestem pewien, ze będziemy
ze sobą na zawsze, bo moja miłość do ciebie jest tak silna, że zniosłaby
wszystko. Po prostu kocham cie i zostaje z tobą kochanie. - wyszeptałem czule, patrząc
mu w oczy, z których lały się łzy. Otarłem mokry policzek, gładząc jego
skórę.
- Zostaniesz? - wyszeptał drżąco.
- Tak. Zostanę z tobą. - pokiwałem głową.
- Kocham cie Harry. Tak bardzo. - szepnął i naparł na
moje usta.
- A ja ciebie Lou. Od teraz jesteśmy tylko my. -
szepnąłem w jego wargi.
______________
Witam Was z ostatnim
rozdziałem mojego opowiadania. Ale to szybko minęło, prawda? Aż mam łezki w
oczach. To tak teraz sprawy
organizacyjne, bo dziękowała i takie różne to będę pod epilogiem. To tak
pytałam Was ostatnio o nowe opowiadanie. Kilka osób było za tym, niektórzy nie.
Wiem, że niektórym może nie podobać się tematyka, ale i tak proszę WSZYSTKICH
aby weszli w TEN link i zajrzeli do zakładki uczniowie, przeczytali
wprowadzenie i jeśli CHCĄ być informowani o nowych rozdziałach, niech zostawią
swój adres na TT w zakładce Informowani. Będzie mi bardzo miło, jeśli tam zaglądniecie
i skomentujecie pod wprowadzeniem czy Wam się podoba czy nie. A teraz tak.
Epilog pojawi się 1 lipca, czyli we wtorek. Dziękuję za komentarze pod
poprzednim rozdziałem i proszę o komentowanie tego z racji, że to już ostatni.
Będzie mi bardzo milo! Oraz bardzo się uciesze, jeśli pomożecie mi reklamować
nowego bloga! To co, do zobaczenia we wtorek! Kocham Was <3