Październik
2014
- Harry spokojnie.
- roześmiała się moja blond włosa przyjaciółka, Perrie.
- Jak niby mam być spokojny? Wyjaśnisz mi? Bo ja nie mam pojęcia! Dziś mija rok! Rok! Nie mogę uwierzyć. - pisnąłem z radości. Dziewczyna zaśmiała się tylko i wróciła do poprawiania moich włosów oraz związała w nich bandamę.
- Wiem. To niesamowite. - zgodziła się ze mną.
- Myślisz, że spodoba mu się ten pomysł? - zapytałem.
- Harry! Pytasz mnie o to już tysięczny raz! A ja odpowiadam po raz kolejny to samo! Jestem pewna, że mu się spodoba. Lot balonem to jest coś super! A Lou lubi sporty ekstremalne. A co do wieczornego rejsu statkiem to jest to bardzo romantyczne i jestem pewna, że się popłacze ze wzruszenia. Wiesz jaki on jest miękki. - zachichotała.
- Ej ej! Nie obrażaj mojego faceta. - wstawiłem się za nim, ale sam zaśmiałem sie cicho, bo to co mówiła dziewczyna było szczerą prawdą. Minął już rok odkąd jesteśmy razem i to był naprawdę wspaniały okres czasu. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło. I właśnie dziś miałem dla mojego ukochanego randkę-niespodziankę. Zdradziłem mu tylko, że ma się ubrać luźno i wygodnie. W końcu czeka nas lot balonem, a później rejs statkiem po Tamizie. Byłem bardzo podekscytowany. Chciałem by był zadowolony z tego pomysłu.
- Okej. Gotowe. - usłyszałem nad uchem. Wstałem i powoli podszedłem do lustra. Miałem na sobie szare rurki, białe trampki, koszulę w kratę oraz bandame przywiązaną przez głowę. Wyglądałem naprawdę dobrze. - Na pewno mu się spodobasz. Bedzie tobą zachwycony. Jestem pewna.
- Tak myślisz? - zapytałem nieśmiało.
- Na pewno. A teraz bierz to i jedź już po niego. - zachichotała i podała mi telefon oraz portfel. Kiwnąłem głową.
- Życz mi powodzenia. - powiedziałem i zbiegłem na dół, żegnając się z babcią, po czym wsiadłem do swojego auta. Tak! Doczekałem sie prawka i własnego samochodu. Nie jest on jakiś cudowny, duży, ale dla mnie w sam raz jak na początek. Odpaliłem i już po chwili byłem pod domem ukochanego. Ledwo zgasiłem samochód, gdy chłopak juz wyszedł z domu. Wyglądał cudownie. Miętowe rurki, czarne vansy, biała koszulka i szara bluza. Mój ideał. Wyszedłem i przytuliłem go.
- Cześć kochanie. - szepnąłem czule, muskając jego usta.
- Cześć piękny. - odpowiedział w moje wargi.
- Jak niby mam być spokojny? Wyjaśnisz mi? Bo ja nie mam pojęcia! Dziś mija rok! Rok! Nie mogę uwierzyć. - pisnąłem z radości. Dziewczyna zaśmiała się tylko i wróciła do poprawiania moich włosów oraz związała w nich bandamę.
- Wiem. To niesamowite. - zgodziła się ze mną.
- Myślisz, że spodoba mu się ten pomysł? - zapytałem.
- Harry! Pytasz mnie o to już tysięczny raz! A ja odpowiadam po raz kolejny to samo! Jestem pewna, że mu się spodoba. Lot balonem to jest coś super! A Lou lubi sporty ekstremalne. A co do wieczornego rejsu statkiem to jest to bardzo romantyczne i jestem pewna, że się popłacze ze wzruszenia. Wiesz jaki on jest miękki. - zachichotała.
- Ej ej! Nie obrażaj mojego faceta. - wstawiłem się za nim, ale sam zaśmiałem sie cicho, bo to co mówiła dziewczyna było szczerą prawdą. Minął już rok odkąd jesteśmy razem i to był naprawdę wspaniały okres czasu. Nie mogę uwierzyć, że to tak szybko minęło. I właśnie dziś miałem dla mojego ukochanego randkę-niespodziankę. Zdradziłem mu tylko, że ma się ubrać luźno i wygodnie. W końcu czeka nas lot balonem, a później rejs statkiem po Tamizie. Byłem bardzo podekscytowany. Chciałem by był zadowolony z tego pomysłu.
- Okej. Gotowe. - usłyszałem nad uchem. Wstałem i powoli podszedłem do lustra. Miałem na sobie szare rurki, białe trampki, koszulę w kratę oraz bandame przywiązaną przez głowę. Wyglądałem naprawdę dobrze. - Na pewno mu się spodobasz. Bedzie tobą zachwycony. Jestem pewna.
- Tak myślisz? - zapytałem nieśmiało.
- Na pewno. A teraz bierz to i jedź już po niego. - zachichotała i podała mi telefon oraz portfel. Kiwnąłem głową.
- Życz mi powodzenia. - powiedziałem i zbiegłem na dół, żegnając się z babcią, po czym wsiadłem do swojego auta. Tak! Doczekałem sie prawka i własnego samochodu. Nie jest on jakiś cudowny, duży, ale dla mnie w sam raz jak na początek. Odpaliłem i już po chwili byłem pod domem ukochanego. Ledwo zgasiłem samochód, gdy chłopak juz wyszedł z domu. Wyglądał cudownie. Miętowe rurki, czarne vansy, biała koszulka i szara bluza. Mój ideał. Wyszedłem i przytuliłem go.
- Cześć kochanie. - szepnąłem czule, muskając jego usta.
- Cześć piękny. - odpowiedział w moje wargi.
- Gotowy?
- Pewnie. Możemy
jechać. - uśmiechnął się i wsiadł do samochodu, a ja zaraz za nim. - To co?
Zdradzisz mi w końcu dokąd jedziemy?
- Nie. To
niespodzianka. Ale myślę, że ci się spodoba. - posłałem mu czuły uśmiech i
wyjechałem z miasta, kierując się na obrzeża. Chłopak przyglądał mi się
podczas jazdy, czułem na sobie jego wzrok. Po jakimś czasie panująca między
nami cisza zaczęła ciążyć, więc odezwałem się i całą drogę spędziliśmy na
wspominaniu różnych śmiesznych sytuacji z minionego roku. W końcu, po
dwugodzinnej jeździe zatrzymałem się na parkingu. Przed nami roztaczał się
widok na idealnie wykoszone pole.
- Będziemy grać w
golfa? - zapytał zdziwiony chłopak.
- Nie. Nie w golfa.
– uśmiechnąłem się i powoli wysiedliśmy z auta. Złapałem chłopaka za dłoń i
pociągnąłem w stronę pola startowego. – Będziemy latać. – powiedziałem.
- Co? Czym? –
zapytał zdziwiony.
- Tym. –
zachichotałem i wskazałem na ogromnej wielkości balon, który znajdował się
kilka metrów przed nami.
- Żartujesz. –
szepnął chłopak.
- Wcale nie. –
roześmiałem się i pociągnąłem go w stronę naszego „pojazdu”. Widziałem jak Lou
przypatrywał się wysokiemu przedmiotowi z niemym zachwytem w oczach. Podszedł
do nas mężczyzna odpowiedzialny za sprzęt.
- Cześć. Ty jesteś
Harry, tak? - zapytał mnie.
- Tak. -
uśmiechnąłem się i podałem mu dłoń.
- Wszystko gotowe
tak jak prosiłeś. Jest włączony autopilot, więc nie musicie się martwić. W
razie czego naciśnijcie czerwony guzik, a my resztę załatwimy. Trasa również
ustalona. Więc możecie ruszać. Miłej podróży. - skinął nam głową i zaprosił do
wnętrza. Razem z Lou weszliśmy do środka i tuż po chwili balon zaczął wznosić
się do góry. Chłopak stał i przypatrywał się coraz bardziej oddalającej się
ziemi z uśmiechem, po czym odwrócił się i mocno mnie przytulił.
- Tak bardzo cię
kocham, Hazz. – szepnął mi do ucha, muskając je ustami.
- A ja kocham
ciebie. – odpowiedziałem czule. – I jak ci się podoba niespodzianka? –
zapytałem, obejmując go od tyłu i przytulałem do siebie.
- Jest cudownie.
Sam nigdy bym na to nie wpadł, a zawsze chciałem polecieć balonem. –
zachichotał chłopak.
- Cieszę się, że ci
się podoba. – pocałowałem go w policzek, po czym usiadłem i patrzyłem na
chłopaka, zastanawiając się nad czymś. Chyba czas bym o to zapytał. – Lou?
- Hm? – zamruczał,
nadal opierając się o poręcz i patrząc w przestrzeń z uśmiechem na ustach.
- Mogę o coś
zapytać?
- Pewnie. Pytaj. –
uśmiechnął się.
- Lou.. co się
stało z twoim tatą? – zapytałem delikatnie, ale od razu zauważyłem, że mięśnie
na jego plecach spięły się i bardzo powoli obrócił się w moją stronę, patrząc
mi w oczy. Przez chwile przyglądał mi się, po czym westchnął, usiadł i zaczął
mówić.
- Nie znam swojego
taty. On.. zostawił moją mamę i mnie gdy
miałem dwa miesiące. Minęło już tyle
czasu, a ja nadal się z tym nie pogodziłem. Nie znam go, widziałem go tylko na
zdjęciu, które ukradkiem obejrzałem w albumie mamy, gdy nie było jej w domu.
Całe życie wychowywałem się bez niego. A gdy byłem już straszy pomyślałem, że
chciałbym go chociaż zobaczyć. Raz jedyny. Nawet
z daleka. I zacząłem go szukać.
z daleka. I zacząłem go szukać.
- Znalazłeś? –
zapytałem cicho.
- Nie. Chociaż w
pewnym sensie tak. Ale nigdy nie spotkałem. Mój.. mój tata jest w
więzieniu. – wyszeptał cicho, a ja
zamarłem, patrząc na niego. – Mój.. mój tata jest mordercą. – wyszeptał przez
zaciśnięte zęby. W moich oczach pojawiły się łzy, gdy zobaczyłem ten smutek w
jego oczach. Od razu podszedłem i mocno go przytuliłem.
- Kochanie.. –
szepnąłem i ucałowałem go w czoło. – Hej, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz
skarbie. – mówiłem cichym głosem.
- Po prostu.. nie
mogę zrozumieć dlaczego.
- Ludzie czasami
błądzą. Twój tata też zbłądził. Poszedł złą drogą, a teraz ponosi tego
konsekwencje. Proszę nie płacz. To miał
być szczęśliwy dzień. – szepnąłem.
- I jest. Tak
bardzo cię kocham Harry. Dziękuję ci za wszystko. Naprawdę. Gdyby nie ty to nie
wiem co bym ze sobą zrobił. – szepnął, patrząc mi w oczy.
- A ja kocham
ciebie. na zawsze. – szepnąłem w jego usta, całując je delikatnie. – Jesteś moją
miłością. Do końca.
- Do końca. –
szepnął.