czwartek, 17 października 2013

Chapter 07.

| Capital Cities - Safe And Sound |



Gdy tylko lekcje się zakończyły, wybiegłem z klasy i szybkim krokiem skierowałem się do wyjścia, nie chcąc natknąć się na nikogo. Wsadziłem słuchawki do uszu, spuściłem głowę w dół i szybkim krokiem ruszyłem w stronę domu babci. Widziałem jak wszyscy dziwnie patrzyli na mnie po tej scenie na stołówce. Liam i Zayn obserwowali mnie na kolejnych przerwach, a Eleanor i Daniell szeptały między sobą, rzucając mi ukradkowe spojrzenia. Niall i Perrie nie komentowali tego w jakikolwiek sposób. Nadal towarzyszyli mi na lekcjach, nie zadając jakichkolwiek pytań. Byłem im za to bardzo wdzięczny, bo nie wiedziałbym jak odpowiedzieć. Byłem na siebie zły za swoje zachowanie, ale nie mogłem inaczej. Po prostu speszyłem się i wystraszyłem, widząc tego chłopaka, dlatego uciekłem. Nie miałem racjonalnego wyjaśnienia na woje zachowanie. Po prostu nie miałem. Chociaż… chyba jednak miałem, ale chciałem się oszukiwać. Czułem to gorąco rozpływające się po moim ciele, gdy tylko go zobaczyłem. Bałem się tego uczucia, które rozchodziło się w moim żołądku, powodując skurcze. Nie chciałem tego uczucia. Czułem, że gdybym pozwolił mu się rozwijać cierpiałbym. Bardzo bym cierpiał. Potrząsnąłem głową i otworzyłem drzwi swoim kluczem, wchodząc do cichego domu. Wszedłem do kuchni, rzucając klucze na blat i rozejrzałem się, dostrzegając kartkę na stole.

Harry,

Wyszłam do koleżanki i wrócę koło 5-6 pm. Obiad masz w lodówce, odgrzej sobie. Mam nadzieję, że miałeś przyjemny dzień. Porozmawiamy jak wrócę.

Babcia


westchnąłem i położyłem torbę na krześle, wyciągając z lodówki gołąbki i wsadziłem dwa do mikrofalówki, idąc w tym czasie do łazienki, umyć ręce. Po zjedzeniu obiadu, umyłem po sobie i zabrawszy torbę, ruszyłem do swojego pokoju. Szybko przebrałem się w dresy oraz bluzę i wypakowałem książki, dzieląc je na potrzebne na jutro i nie potrzebne. Spojrzałem na swój plan i jęknąłem, widząc, że jutro mam wf oraz lekcje do godziny 3.30 pm. Wziąłem zeszyty z pracą domową oraz książki do lekcji, które mam jutro po raz pierwszy, piórnik i zbiegłem na dół, wychodząc do ogrodu,

- Trzeba korzystać, póki pogoda jest dobra. – mruknąłem i rozłożyłem się na kocu pod drzewem, biorąc pierwszy zeszyt w dłonie i zacząłem moje popołudnie nauki. Właśnie zakończyłem zadania z matematyki, gdy telefon w mojej kieszeni zabrzęczał. Wyciągnąłem go i zobaczyłem, że mam wiadomość od nieznanego numeru.

UnKnown:

Cześć Harry! Z tej strony Perrie. Pewnie właśnie zastanawiasz się, skąd mam twój numer. Wzięłam go z twojego telefonu. Nie gniewaj się. Chciałam tylko zapytać czy wszystko u Ciebie dobrze? ;)

Zdziwiony patrzyłem przez moment Na ekran telefonu i czytałem ją kilka razy pod rząd. W końcu otrząsnąłem się i  odpisałem.

Perrie ;)

Cześć. Nie, nie gniewam się ;) Tak, u mnie w porządku, a Ty jak się masz?

Odłożyłem telefon na bok i wróciłem do nauki, całkiem o nim zapominając. Po jakiejś godzinie lub dwóch, usłyszałem głos babci.

- Harry, kochanie!

- Jestem w ogrodzie. – krzyknąłem i zacząłem zbierać zeszyty oaz chować długopisy i zakreślacze do piórnika. Starsza kobieta wyszła przez drzwi balkonowe, a ja wybuchnąłem śmiechem. Moja babcia przefarbowała się na czerwono. Mój boże, do czego to doszło. Chichotałem, wpatrując się w nią.

- No i co jest w tym tak zabawnego? Stwierdziłam, że czas najwyższy zmienić fryzurę. – powiedziała, kładąc dłonie na biodrach.

- Ale na czerwone!? – zapytałem, trzęsąc się od powstrzymywanego śmiechu.

- Tak, na czerwone. – powiedziała i usiadła na krześle, przy stole ogrodowym, popijając kawę. – Więc, opowiadaj. Jak pierwszy dzień w szkole.

- Dość dobrze. Poznałem kilka osób, nauczyciele są w miarę przyjaźni. Szkoła dość przytulna i nie mam za dużo zaległości. Nie jest źle. – streściłem, nie chcąc zagłębiać się w swoje dziwne zachowania.

 - Cieszę się. Dużo nauki na jutro?

- Nie jest źle. Większość już zrobiłem, musze tylko jeszcze przepisać zeszyt od kolegi. – powiedziałem, przypominając sobie o tym, że musze go jutro oddać Niallowi.

- Bardzo się cieszę. A jak ze sprawami anielskimi? – zapytała, patrząc na mnie.

- Em.. spotkałem w szkole pewne dwie dziewczyny i na jakieś 80% to one. – powiedziałem cicho.

- Na 80%?

- Tak. Nie.. nie jestem jeszcze pewny. I miałem dość.. ciekawą sytuację, gdy po zobaczeniu ich zemdlałem na dziedzińcu. – mruknąłem.

- Co zrobiłeś? – zapytała zdziwiona kobieta, patrząc na mnie współczującym wzrokiem.

- Zemdlałem i miałem wizję po raz kolejny. – westchnąłem, wzruszając ramionami.

- Jak się czujesz kochanie? – zapytała, podchodząc i pogłaskała mnie po głowie.

- Dobrze. Nic mi nie jest. Uciekam się uczyć, babciu. – powiedziałem i ucałowałem ją w policzek, zabierając wszystkie rzeczy i udałem się na górę.

- Za godzinkę zejdź na kolacje. – usłyszałem jeszcze za sobą, ale nie odezwałem się  i wszedłem do swojej sypialni, kładąc się na łóżku. Sprawdziłem godzinę, gdy spostrzegłem wiadomość.

Perrie ;)

Bardzo dobrze. Zakuwam na jutro ;) Harry nie wiem co się dziś stało, ale na serio mam nadzieję, że wszystko okej. Gdybyś chciał pogadać to jestem do twojej dyspozycji ;)

Uśmiechnąłem się delikatnie i odłożyłem telefon na półkę, zagłębiając się w książkach.

~ * ~

 

Kolejne dni szkoły minęły podobnie do pierwszego. Codziennie wstawałem, ubierałem się, jadłem coś i wychodziłem do szkoły. Tam zaś siadałem zawsze w rzędzie przy oknie i gdy ktoś miał ochotę dosiadał się. Perrie i Niall zawsze próbowali wyciągnąć mnie na wspólny lunch, lecz ja się tego bałem. Bałem się zobaczyć Louis’a, bo okazało się, że chłopak tak ma właśnie na imię. Byłem przerażony tym jak jego obecność na mnie wpływała. Wystarczyło, że gdy znajdował się po drugiej stronie korytarza, a ja czułem drżenie nóg i gorąco w brzuchu. Nie miałem pojęcia co to znaczy, ale balem się tego. Bardzo się bałem. Nie wiedziałem co robić, dlatego unikałem go jak tylko się dało. Mieliśmy wspólnie tylko jedną lekcję. Mianowicie wf w czwartki i piątki, co i tak było dla mnie wielkim bólem. Za każdym razem gdy spojrzałem na niego, czułem to. Dlatego zawsze starałem się chodzić na siłownie lub do piwnic na ping ponga. Wszystko układało się dobrze, aż do drugiego tygodnia mojej obecności w szkole, gdy na pierwszej przerwie podeszła do mnie Lottie i nie witając się, powiedziała.

- Masz z tym skończyć.

- Z czym, przepraszam? – zapytałem, nie rozumiejąc o co chodzi i poprawiłem torbę na ramieniu.

- Z twoim zachowaniem. Nie wnikam w to, co on ci zrobił, ale przestań traktować go jak powietrze! – warknęła.

- Ale.. o czym mówisz? – zapytałem, lekko wystraszony jej bojowego tonu.

- O Louisie! – wykrzyczała, a kilka osób spojrzał na nas zaciekawione.

- Nie krzycz. – szepnąłem prosząco.

- To zacznij się zachowywać normalnie. On mi nie mówi, ale widzę to. Rozmawiasz z każdym. Ze mną, Niall’e, Perrie, Zayn’em, Liam’em. Czasem nawet przywitasz się z Dani i El, a jego unikasz. Nie zamieniłeś z nim słowa od pierwszego dnia w tej szkole. Gdy tylko go zobaczyłeś, wybiegłeś ze stołówki, a on spojrzał na nas z zapytaniem, czy zrobił coś źle? – mówiła, a ja spuściłem głowę w dół. Zrobiło mi się przykro. Faktycznie to mogło tak wyglądać, ale ja nie potrafię się przy nim normalnie zachowywać.

- To nie tak. Po postu.. uch nieważne. – westchnąłem, nie umiejąc jej powiedzieć o co mi chodzi.

- Ważne. Przez ciebie on jest smutny, choć się nie przyznaje. Jest przygnębiony, ale nie potrafi się do ciebie odezwać, więc zrób coś. Usiądź z nami na lunchu dziś. Nie musisz się odzywać. Poślij mu uśmiech i po prostu siedź. – powiedziała prosząco, po czym odwróciła się i pobiegła w stronę swoich przyjaciółek, a ja stałem jak głupi, wpatrując się w martwy punkt. Ocucił mnie dzwonek i udałem się na angielski, a następnie na biologię i historię. Szczerze powiedziawszy, nic nie wyniosłem z tych lekcji. Cały czas siedziałem i patrzyłem w stolik, myśląc o słowach dziewczyny. Może miała rację. Może powinienem przestać się tak zachowywać. Westchnąłem i zgodziłem się ze sobą. Pójdę dziś z nimi na ten lunch. Jeśli jakoś to przetrwam to okej, a jeśli nie to po prostu więcej się tam nie pokażę. Gdy tylko zadzwonił dzwonek, wybiegłem z klasy i zaczekałem na różowo włosą i blondyna, podchodząc do nich.

- Co u was słychać? – zapytałem grzecznie.

- Wszystko dobrze, a u ciebie? – zapytał chłopak, uśmiechając się promiennie.

- Też. Dużo nauki. – mruknąłem, przygryzając wargę. – Idziecie na lunch? – zapytałem nieśmiało.

- Tak, tak. – powiedziała Perrie, łapiąc mnie pod ramię.

- A.. mogę do was dziś dołączyć? – zapytałem niepewnie, a dwójka przyjaciół spojrzała na mnie zdziwiona.

- A chcesz? – zapytała dziewczyna.

- Tak. Jeśli mogę. – dodałem szybko.

- Oczywiście, że możesz. – powiedzieli ochoczo i razem ruszyliśmy na stołówkę. – Patrzcie kto do nas wrócił! – pisnęła dziewczyna, gdy podeszliśmy do ich stołu. Wszyscy spojrzeli na mnie i powitali uśmiechami oraz miłymi słowami. Przygryzłem wargę i zająłem miejsce koło Lottie, jak ostatnim razem.

- Dziękuję. – szepnęła młodsza, całując mnie w policzek. Kiwnąłem głową i rozejrzałem się, dostrzegając brak Eleanor, Liam’a oraz Louis’a.

- Twoje jedzenie. – powiedział Niall, stawiając przede mną tackę z jedzeniem. Kiwnąłem głową w podziękowaniu i wziąłem swój sok, otwierając go.

- Dobrze, że do nas wróciłeś. – powiedział Zayn i poklepał mnie po ramieniu. – Odkąd tu jesteś Perrs nie przestaje o tobie mówić. Normalnie nawija nom stop jaki to jesteś mądry, uroczy, masz dołeczki. Normalnie staje się zazdrosny. – zaśmiał się chłopak, a ja poczerwieniałem na policzkach

- Nie martw się. Nie rzucę cię. – zachichotała dziewczyna i pocałowała mulata w usta. Uśmiechnąłem się, widząc ich i zacząłem skubać swoją kanapkę. – Ale sam powiedz, Harry jest przystojny? – powiedziała nagle, a ja zakrztusiłem się kawałkiem bułki.

- No jest, jest. – powiedział poważnie chłopak, posyłając mi ciepły uśmiech, a blondyn poklepał mnie po plecach.

- Dzięki. – mruknąłem, pocierając gardło dłonią.  Kontynuowałem jedzenie i przysłuchiwałem się rozmowom toczonym przy stole.

- O idą już. – powiedziała nagle Daniell, a ja uniosłem głowę w górę, spoglądając na wejście. Pierwszy wszedł Liam, pisząc coś zawzięcie na telefonie i uśmiechał się, po chwili podniósł głowę i jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, dostrzegając Irlandczyka. Siedzący obok mnie blondyn niemal podskakiwał w miejscu a gdy tylko szatyn zbliżył się, wstał i podbiegł do niego, rzucając się mu na szyję. Zrobiło mi się ciepło na sercu, widząc to. Jak bardzo się kochają, jak darzą się wielkim uczuciem. Przygryzłem wargę i niepewnie spojrzałem na drzwi, dostrzegając dwie brakujące osoby, idące razem w naszym kierunku, a moje dłonie zatrzęsły się, widząc to. Szatynka, trzymała dłoń chłopaka i uśmiechała się do niego szeroko,  szepcząc mu coś do ucha, a on uśmiechał się nikle, kiwając głową. Przygryzłem mocno wargę, przełykając ślinę, czując jak coś skręca mi się w żołądku.

- Oni są razem? – zapytałem cicho jego siostry. Ta uniosła na mnie wzrok i szepnęła.

- Chyba nie. Znaczy ona od zawsze miała na niego chętkę, ale on traktował ją tylko jak przyjaciółkę.

- Aha. – mruknąłem i czułem żal zbierający się w mojej piersi, widząc ich w takiej sytuacji. Ona trzymała go za rękę. Po prostu trzymała jego dłoń, mówiąc mu coś. Spuściłem wzrok w dół i grzebałem w swojej sałatce, nie chcąc na to patrzeć.

- Dani! – wykrzyczała nagle i rzuciła się do swojej najlepszej przyjaciółki, mówiąc jej coś szybko.

- Widzę, że po raz  kolejny ktoś zajął moje miejsce. – usłyszałem pogodny głos i odetchnąłem, unosząc wzrok.

- Wybacz. – mruknąłem cicho, wpatrując się w jego niebieskie tęczówki. – Mogę się przesiąść. – zaproponowałem.

- Nie trzeba, Harry. – powiedział, machając ręką i posłał mi uśmiech. Szczery uśmiech.
____________________________________________________________________
 
Cześć kochani ;) Nie bądźcie źli, że rozdział z takim opóźnieniem, ale jest mi teraz bardzo ciężko. Mam tyle nauki, że czasem ciężko jest mi się wyrobić + lekcje dodatkowe, + spotkania do bierzmowania + Jaś. Jest ciężko, a bardzo zależy mi na ocenach. Dziś mam luźniejszy dzień więc udało mi się w miarę sprawdzić rozdział i wstawić. Chce też dodać, że następnego możecie spodziewać się dopiero w następny weekend. Postaram się w ten weekend napisać go oraz może zacząć następny, żeby mieć łatwiej na tygodniu. Proszę nie bądźcie źli. Zrozumcie mnie ;) Teraz coś o rozdziale. Podoba się? Jest trochę krótszy niż poprzednie dwa, ale no. Nie mogłam napisać w nim nic więcej. Komentujcie. Im więcej komentarzy, tym więcej motywacji i chęci! Dziękuję, ze jesteście. Piszczcie na TWITTERZE lub  na ASKU. Chętnie odpowiem! ;) Do zobaczenia misie! < 3

niedziela, 6 października 2013

Chapter 06.

| OneRepublic - Counting Stars |


- To wszystko twoja wina! – powiedział Niall do Perrie gdy wyszliśmy z sali od historii.

- Moja? A to niby dlaczego? – zapytała oburzona różowo włosa, trzymając mnie pod rękę. Uśmiechnąłem się delikatnie, patrząc na nich. Znamy się godzinę, a ja już znam połowę plotek w szkole, każdego nauczyciela z charakteru oraz najnowsze trendy w modzie.

- Twoja! Po raz pierwszy w życiu dostałem uwagę za gadanie na lekcji! – obruszał się chłopak. Zachichotałem cicho. No tak, dziewczyna tak zawzięcie komentowała to jak Niall dużo je, że ten w końcu odwrócił się do niej i zaczął cicho kłócić, a pech chciał, że nauczycielka wyłapała to i wpisała im obojgu uwagę, przez co Irlandczyk (bo okazało się, że blondyn pochodzi z Irlandii) był teraz bardzo zły na Edwards.

- Nie kłóćcie się, proszę. – powiedziałem nieśmiało. Choć bardzo ich polubiłem, nadal czułem się dość nieswojo.

- Wybacz. My tak zawsze. – zaśmiała się dziewczyna i wsadziła rękę do torebki, wyciągając swój telefon.

- Zayn? – zapytał Niall.

- Tak. Pyta czy zobaczymy się na obiedzie, bo na razie jest z Liam’em i Louis’em na treningu. – powiedziała, chowając telefon z powrotem. Uśmiechnąłem się lekko i ruszyłem za dziewczyną. – Pokażemy ci teraz trochę szkoły. Najpierw dziedziniec, później bibliotekę, która jest wręcz ogromna. Mamy trzy sale komputerowe i ciągły dostęp do sieci jeśli trzeba. – powiedziała i zaczęliśmy wycieczkę. Dziedziniec był wielki i zapełniony ludźmi. Każdy kto nas widział witał się z dziewczyną i blondynem, uśmiechając się. Czułem się dość dziwnie. Nikogo z tych ludzi nie znałem i czułem jak lustrują mnie wzrokiem. Skuliłem się w sobie, przygryzając wargę.

- Perrie! – usłyszeliśmy nagle i zobaczyłem drobną blondynkę, o dużych, błękitnych oczach, na widok których serce zabiło mi mocniej. Boże, identyczne jak miał ten chłopak. – westchnąłem w myślach i natychmiast skarciłem się za swoje zachowanie. Nawet w szkole o nim myślę? Boże.

- Cześć Lott. – powiedziała delikatnie moja koleżanka i musnęła ustami jej policzek, a po chwili blondyn zrobił to samo, uśmiechając się przyjaźnie. – Coś się stało? – zapytała różowo włosa.

- Widziałaś może Lou? Przez przypadek wziął mój zeszyt, a bardzo go potrzebuję. – powiedziała dziewczyna. Wydawało mi się, że była młodsza od nas. Miała tak dziecięce rysy twarzy i taki uroczy uśmiech.

- Ma trening z tego co wiem z chłopakami na boisku. Musisz go tam szukać. – odpowiedziała jej.

- Uch. Nie lubię tam chodzić. Wszyscy tak się zawsze patrzą. – mruknęła dziewczyna i spojrzała na mnie, uśmiechając się nieśmiało, co odwzajemniłem.

- Wiem. Też za tym nie przepadam, choć zawsze mam Zayn’a jak by co. – zaśmiała się. Więc pewnie ten cały Zayn to chłopak Perrie. Hm.. pewnie ten brunet. – pomyślałem.

- Właśnie. – westchnęła druga, przygryzając wargę. – Może któreś z was poszło by ze mną? Proszę. – poprosiła, uśmiechając się błagalnie.

- Może Harry? Pokazałabyś mu gdzie jest boisko i obeznałby się trochę ze szkołą. – zaproponował chłopak, a ja zamarłem. – A tak w ogóle to wy się jeszcze nie znacie. Harry, to jest Lottie. Jest w pierwszej klasie.. Lott, kochanie to jest Harry. Jest nowy w naszej szkole. Chodzi z nami do klasy. – przedstawił nas sobie. Uśmiechnąłem się lekko, wzruszając ramionami w kierunku dziewczyny.

- Miło cię poznać. – powiedziałem uprzejmie.

- Ciebie również. – powiedziała nieśmiało. – To.. poszedłbyś ze mną? Tylko na chwilkę. – poprosiła, patrząc na mnie tymi dużymi oczami, a ja skinąłem głową, nie potrafiąc jej odmówić.

- Oczywiście. – powiedziałem, na co twarz młodszej koleżanki rozświetlił przecudny uśmiech.

- Dziękuję ci. – powiedziała i ruszyła w stronę boiska sportowego, a ja za nią, rozglądając się na boki.

- Więc… chodzisz do pierwszej klasy? – zapytałem, chcąc przerwać te krępującą ciszę.

- Tak, na profil ogólny. A ty? Chodzisz do drugiej?

- Tak, z Perrie i Niallem. Swoją drogą, on zawsze tyle jadł? – zapytałem z ciekawości, a dziewczyna zaśmiała się.

- Tak, on zawsze tyle jadł i gadał.

- Boże. W ciągu jednej lekcji zjadł więcej, niż ja przez cały dzień. – zachichotałem i weszliśmy na boisko sportowe, na którym właśnie miała rozgrzewkę drużyna.

- Zaczekasz tu an mnie momencik? Skocze tylko do brata. – powiedziała, a ja kiwnąłem głowa, więc skierowała się do oddalonej o kilkadziesiąt metrów od nas grupy chłopaków. Przyglądałem im się nieśmiało, zauważając wysokiego mulata, a obok niego szatyna, o krótko ściętych włosach. Ten pierwszy to zapewne Zayn. Lottie podeszła do nich dwóch i przywitała się całusem, a następnie podeszła do jakiegoś szatyna stojącego tyłem do mnie, ale też znajdującego się na samym końcu. Nie spostrzegłem jego twarzy, bo skierował się z siostrą do szatni i po chwili wyszła z niej tylko ona, biegnąc w moją stronę.

- Załatwione? – zapytałem z delikatnym uśmiechem.

- Tak, tak. Mam zeszyt. – powiedziała, wskazując na różową okładkę z Hello Kity.

- Twój brat musiał być albo na kacu albo jeszcze nieprzytomny, żeby wziąć twój zeszyt - zachichotałem, a ona zawtórowała mi, kiwając głową.

- Chyba tak.

- Jaką masz teraz lekcję? – zapytałem, gdy wracaliśmy powoli na dziedziniec.

- Teraz? Hm.. fizykę. – powiedziała, marszcząc brwi.

- Nie lubisz?

- Nie. Nienawidzę fizyki. – westchnęła,

- Podobnie ja. – odpowiedziałem i posłałem jej delikatny uśmiech. Wzruszyła ramionami i podeszliśmy do blondyna i Edwards, którzy teraz siedzieli razem z dwiema dziewczynami. Mina różowo włosej wyraźnie mówiła, iż nie przepada ona za tymi dwiema dziewczynami. Gdy tylko zobaczyła, że zbliżam się do nich wstała i podbiegła, rzucając mi się na szyję. Zachwiałem się, łapią ją w pasie, by nie przewróciła mnie na chodnik.

- Perrie! – jęknąłem cicho, trzymając ją i po chwili odsunąłem się. – Cos się stało? – zapytałem nieśmiało, widząc jej spojrzenie pełne gniewu i złości.

- Nienawidzę ich! Nienawidzę! – warknęła cicho, przygryzając mocno dolną wargę.

- Co? Kogo? – zapytałem.

- Tych dwóch. – westchnęła, wskazując ruchem dłoni na dwie laski, stojące obok Niall’a. – Wredne suki!

- Coś ci zrobiły? – zapytałem zaniepokojony jej gwałtowną reakcją.

- Wredne suki i tyle. – powiedziała, chodząc wokół mnie. – Najpierw udając przyjaciółki, a teraz chcą mnie skłócić z Zayn’em.

- Och. Nie lubicie się? – zapytałem delikatnie.

- Nienawidzę ich! A one takie przyjaciółki chcąc zgrywać przed wszystkimi, a później obrobią ci dupę, jak tylko na moment się odwrócisz tyłem. – powiedziała na jednym oddechu, a ja spojrzałem na nie ukradkiem. Dwie dość wysokie dziewczyny. Jedna z burzą loków, związanych w luźnego kucyka, a druga z delikatnymi lokami, okalającymi jej twarz. Obie ubrane były podobnie. Bardzo obcisłe rurki, botki na koturnach oraz jakieś topy, ledwo zakrywające brzuchy. Widząc te pierwszą z lokami, mój żołądek zacisnął się w supeł, a przed oczami pojawiła mi się natychmiastowa scena, więc odpłynąłem.

Dziewczyna, która stoi wśród ruin palącego się domu. Mniej więcej w moim wieku, może nieco starsza. Nie jest już dzieckiem, ale także nie jest jeszcze kobietą. Widzę tylko jej tył. Długie, kręcone włosy opadając na jej plecy, okryte ciemną marynarką. Przez okno widać księżyc w całej swojej pięknej okazałości. Niebo pokryte jest milionem gwiazd. W powietrzu czuć zapach gryzącego dymu. Czuję jak moje oczy łzawią, a oddech staje się płytki. Robię krok w przód, aby zawołać dziewczynę, by wycofała się stąd, ale zatrzymuję się w pół kroku, zdając sobie sprawę, że nie znam jej imienia. Jestem przerażony tym, jak ogień szybko rozprzestrzenia się po wnętrzu i zbliża w jej kierunku. Gruzy chrzęszczą mi pod stopami, a dziewczyna stojąca przede mną drga na ten dźwięk. Naglę słyszę hałas za sobą. Odwracam się momentalnie i zauważam jakąś postać, jak sądzę mężczyznę, który ciągnięty jest bezwładnie przez kobietę o długich, ciemnych włosach. Chcę pomóc tej osobie, ale z niewiadomych przyczyn nie mogę się ruszyć. Po chwili znikają mi z oczu, a ja z powrotem patrzę na dziewczynę. Zaczyna odwracać się w moją stronę. Jeszcze chwila i zobaczę jej twarz.

I zazwyczaj w tym momencie wizja się kończyła, lecz nie tym razem.

Odwraca się przodem i widzę jej opaloną skórę. Ciemno czekoladowe oczy, wpatrują się we mnie, a usta układają się w uśmiech. Wyciąga dłoń w moim kierunku, kiwając bym podszedł bliżej. Chce to zrobić, lecz w tym momencie wszystko się rozmywa i zostaje pustka. Czarna pustka.


 
 
- Harry? Harry, słyszysz mnie? – usłyszałem nad swoim uchem, jak ktoś mnie woła. Powoli otworzyłem powieki i pierwsze co dostrzegłem to róż. Dosłownie wszędzie róż. Dopiero po chwili zdałem sobie sprawę, że jest to Perrie, która trzymała mnie za ramiona, a ja sam leżałem na środku. Otrząsnąłem się i powoli usiadłem.

- Uch. Co się stało? – zapytałem po chwili, choć znałem odpowiedź na to pytanie.

- Zemdlałeś. Po prostu rozmawiamy, a ty nagle słabniesz i upadłeś. – powiedziała dziewczyna i powoli wraz z blondynem pomogli mi usiąść. Uśmiechnąłem się lekko i strzepałem ich dłonie, stając na swoje nogi. Przyłożyłem dłoń do skroni, bo strasznie wirowało mi w głowie, lecz po chwili minęło i normalnie uniosłem na nich wzrok. – Wystraszyłeś nas. – powiedziała dziewczyna, dotykając mojego ramienia.

- Wybaczcie, to przez nerwy i przez brak posiłku. – skłamałem płynnie, patrząc na innych gapiów, którzy powoli rozchodzili się.

- Dobrze, że na następnej przerwie obiad, to przynajmniej coś zjesz. – powiedział Niall i oboje z dziewczyną złapali mnie pod ramię, a ja spojrzałem na dwie wcześniej wspomniane dziewczyny. Przypatrywały mi się i cicho rozmawiały między sobą, obserwując każdy mój ruch. Skrępowany spuściłem wzrok i razem z para przyjaciół, skierowałem się do szkoły na zajęcia. W ostatniej chwili spojrzałem jeszcze na parę przyjaciółek i byłem pewny, że jedna z nich odgrywała główną rolę w moim zadaniu. Pytanie jednak, jaka to rola?


~ * ~
 

Na kolejnej przerwie skierowałem się z nowymi znajomymi do stołówki. Oboje śmiali się między sobą z czegoś, a ja idąc za nimi, spoglądałem w czubki swoich butów i o dziwo udało mi się na nikogo nie wpaść po drodze. Gdy weszliśmy do dużego pomieszczenia, Perrie złapała mnie za rękę i pociągnęła do długiego stolika przy oknach. Z daleka rozpoznałem przy nim Lottie, która rozmawiała z szatynem, którego widziałem na treningu, a obok nich siedział Zayn, naprzeciwko zaś ku jękowi protestu Perrs, siedziały dwie dziewczyny, a ja po raz kolejny poczułem nieprzyjemny uścisk w żołądku. Dziewczyna pociągnęła mnie do ich stolika jak sądzę i gdy zatrzymaliśmy się dwa kroki przed nim, wszyscy unieśli nas wzrok, a ja natychmiast poczułem się osaczony i stremowany.

- Cześć. – powiedziała Perrie do wszystkich, pochylając się i całując mulata w usta, po czym objęła mnie w pasie i powiedziała. – Poznajcie się. To jest Harry, od dziś chodzi ze mną i Niall’em do klasy. Harry, kotku to jest Zayn, mój chłopak, ten o którym ci mówiłam. Obok niego siedzi Liam, nasz przyjaciel. Lottie już znasz, a naprzeciwko nich siedzą Eleanor, ta w prostych, choć dziś pokręconych włosach, a obok niej Daniell. Nie ma jeszcze Lou? – zadała pytanie, na które ktoś jej odpowiedział, a ja przyglądałem się każdemu z nich. Wydawali się być przyjaźnie nastawieni, przynajmniej tak mi się wydawało po tych uśmiechach. Przedstawiłem się każdemu, posyłając nieśmiały uśmiech, a gdy dotarłem do ostatniej dziewczyny, moje serce przyspieszyło. Przyglądała mi się z zaciekawieniem. Widziałem to w jej oczach. Kiwnąłem głową i zająłem miejsce między Lottie, a Liam’em, jak dobrze kojarzę. Po chwili dotarł do nas Niall, przynosząc mi lunch i usiadł na kolanach Liam’owi, a ja spoglądnąłem na nich ukradkiem, widząc jak posyłali sobie czułe uśmiechy. Między nimi chyba coś jest. – pomyślałem i uśmiechnąłem się do siebie. Grzebałem widelcem w swojej sałatce, odpowiadając na sporadyczne pytania, cały czas spoglądając w dół.

- Hej, Harry. Nie bój się. Oni nie gryzą. – usłyszałem nagle szept Lottie. Uniosłem na nią wzrok i uśmiechnąłem się do niej z wdzięcznością.

- Skąd się przeniosłeś Harry? – usłyszałem pytanie i spoglądnąłem na Liam’a, który patrzył na mnie zaciekawiony, z wyraźnym ciepłem w oczach.

- Z Londynu. – odpowiedziałem niepewnie.

- Wow. – szepnął chłopak. – Uwielbiam to miasto. Jest takie wyjątkowe. – westchnął.

- Tak, bardzo. – odpowiedziałem grzecznie, gryząc zieleninę. Wszyscy rozmawiali między sobą, a ja wymieniałem krótkie uwagi na temat szkoły z Lottie oraz Niall’em, który siedział bezceremonialnie szatynowi na kolanach, gładząc jego kark dłonią. Miałem ochotę o coś zapytać, ale powstrzymywałem się, nie chcąc się wtrącać w czyjeś sprawy.

- Spóźniam się tylko kilka minut, a wy już znaleźliście za mnie zastępstwo. – usłyszałem nagle uroczy śmiech, który ostatnio śnił mi się po nocach i zamarłem. Bałem się unieść wzrok, lecz po chwili wahania zrobiłem to, przygryzając wargę. Naprzeciwko naszego stolika stał szatyn. Szatyn, którego znałem, choć nie potrafiłem powiedzieć jak się nazywa. Wiedziałem o nim tylko tyle, ze ma niesamowicie głębokie, błękitne oczy, niczym niebo, słodki, sięgający oczu uśmiech oraz rozwiane włosy, przez co wygląda bardzo seksownie. Poczułem jak zaczyna brakować mi oddechu, gdy nasze spojrzenia się spotkały, a jego oczy pokazywały zdziwienie i pewien rodzaj uczuć, których w tej chwili nie potrafiłem rozszyfrować. Patrzyliśmy na siebie dłuższą chwilę, tonąc w swoich oczach, gdy poczułem kopnięcie pod stołem i potrząsnąłem głową, natychmiast spuszczając wzrok. Poczułem się bardzo nieswojo, więc wstałem i założyłem torbę na ramię, biorąc swoją tackę i odłożyłem ją w odpowiednie miejsce, omijając ich i szybko wyszedłem ze stołówki, czując na sobie zdziwione spojrzenia wszystkich siedzących przy stoliku.

__________________________________________________

Jestem z szóstką! Jak Wam się podoba? Co sądzicie? Mamy wreszcie spotkanie Harry'ego z Lou. Wydaje mi się, iż rozdział jest okej, ale czekam na Wasze opinie < 3 Do zobaczenia za tydzień i życzcie mi powodzenie w tym tygodniu, bo czeka mnie dużo sprawdzianów i kartkówek! Paa < 3 Love You All!