Niebieskie
tęczówki szatyn wpatrywały się we mnie z
czułością, gładząc dłonią powoli, delikatnie mój policzek. Czułem jak moja
skóra oblewa się rumieńcem na ten jakże intymny dotyk. Czułem pieczenie w
miejscu gdzie byłem dotykany. Jego oczy wpatrywały się w moje, prześwietlając
moją duszę na wylot. Już miałem się odezwać, gdy położył palec na moich ustach,
szepcząc.
- Ci… nic
nie mów. Nie wszystko co wydaje się nam być właściwe, takie właśnie jest.
Zapamiętaj to Harry.
- Ale.. o
czym mówisz? O co chodzi? – zapytałem cicho, lecz on musnął opuszkami palców
mój policzek ostatni raz i odsunął się, po chwili odwracając i odchodząc. –
Nie! Zaczekaj! Ale o co chodzi!? – lecz on nie odpowiedział, znikając za pniami
drzew.
-
Zaczekaj! – krzyknąłem i nagle usiadłem, oddychając szybko. Rozglądnąłem się
panicznie po miejscu gdzie się znajdowałem i westchnąłem z ulgą. Byłem w
pokoju. W swoim nowym pokoju. Bezpieczny. Spojrzałem na zegarek i widząc 5.48,
opadłem ponownie na poduszki, wzdychając. Co ten chłopak robił w moim śnie?
Swoją drogą dużo o nim myślałem ostatnio i nie wiedziałem czym to jest
spowodowane. Po prostu nie mógł wyjść z mojej głowy. Ciągle miałem przed oczami
jego twarz, jego roztrzepane włoski, uroczy uśmiech i melodyjny śmiech. Ciągle
o nim myślałem i nie potrafiłem przestać. To takie dziwne. Jeszcze nigdy nie
myślałem o kimś tak intensywnie, a tym bardziej o kimś kogo imienia nawet nie
znam. Westchnąłem i potarłem palcami skronie.
-
Za wcześnie na myślenie. – jęknąłem i usiadłem na łóżku, przecierając oczy i
spuściłem nogi na mięciutki dywan, wstając i przeciągnąłem się. Podszedłem do
okien i odsłoniłem rolety, otwierając je na oścież, wpuszczając odrobinę
świeżego powietrza, bo choć było tak wcześnie, na dworze było już ciepło.
Wyjrzałem przez nie na zewnątrz, spoglądając na wschodzące słońce. Niebo
odznaczało się pomarańczem, wchodzącym w czerwień, a pod nimi jaśniało słońce,
ukazując świat w jasnych, ciepłych barwach. Uśmiechnąłem się i zostawiwszy
otwarte okna, wszedłem do łazienki, przemywając twarz wodą. Spojrzałem na swoje
odbicie w lustrze i przejechałem palcami po opalonej skórze.
-
Nie jest tak źle. – powiedziałem, po czym zdjąłem spodnie od piżamy i wszedłem
pod orzeźwiający prysznic, myjąc przy okazji włosy. Po dłuższej chwili
wyszedłem, owijając się w ręcznik i umyłem zęby, wchodząc do garderoby i
wybrałem ubranie do szkoły. W końcu dziś mój pierwszy dzień, więc długo
zastanawiałem się w co się ubrać, ale w końcu zdecydowałem się na czarne rurki,
zwykłą białą bokserkę oraz koszulę w kratę, a do tego białe trampki. Luźnie i
prosto. Wziąłem wszystko do sypialni i założyłem bieliznę, po czym wybrany
zestaw i znowu udałem się do łazienki, susząc włosy i ułożyłem je a nieład,
wcierając odrobinę żelu. Po wszystkim wziąłem torbę z książkami, swój
nieodłączny skórzany, brązowy zeszyt oraz telefon ze słuchawkami, schodząc na
dół. Spojrzałem na wiszący w korytarzu zegar i było już za piętnaście siódma.
Starałem się zachowywać cicho, by przypadkiem nie obudzić babci i wszedłem do
kuchni.
-
Dzień dobry, kochanie! – powiedziała nagle starsza pani, wyłaniając się zza
otwartych drzwi lodówki, a ja instynktownie złapałem się za serce.
-
Boże, babciu. Bo dostanę zawału. – jęknąłem cicho, powoli oddychając i
położyłem torbę pod ścianą. Kobieta zachichotała i postawiła na stole kubek
herbaty oraz kilka kanapek.
-
Już, cicho, siadaj i zajadaj. – powiedziała z szerokim uśmiechem, siadając po
drugiej stronie stołu. Kiwnąłem głową i zająłem swoje miejsce, zabierając się
za śniadanie. – Więc, pierwszy dzień w nowej szkole. Jak się czujesz?
-
Niepewnie, przerażony, a jednocześnie podekscytowany. – powiedziałem,
uśmiechając się szeroko, jedząc jedną z kanapek.
-
Będzie dobrze. Ludzie tutaj są zawsze przyjaźni dla innych, więc nie martw się.
Dasz sobie radę, jestem pewna. – zapewniła mnie, a ja uśmiechnąłem się w
odpowiedzi, spożywając śniadanie do końca. Wstałem, odkładając talerze do zlewu
i już miałem się pożegnać, gdy kobieta dodała. – Zdajesz sobie sprawę, że
możesz ją spotkać w szkole, prawda? – przez moment zastanawiałem się o co
chodzi, lecz gdy zrozumiałem, zamarłem. O tym nie pomyślałem. Znaczy
pomyślałem, ale nie zagłębiałem się w to. Nie wiedząc czemu od razu
stwierdziłem, że tam na pewno jej nie spotkam, ale myśląc racjonalnie to
największy procent prawdopodobności był właśnie tam. Przecież dziewczyna jest w
moim wieku, więc na sto procent chodzi do szkoły. I jest dość duża szansa, że
do tej samej co ja. – Spokojnie, Harry. – powiedziała nagle babcia, a ja
wzdrygnąłem się na dźwięk jej głosu. – Dasz sobie radę, zobaczysz. Wszystko będzie
dobrze.
-
Tak, będzie. – powiedziałem, choć trochę bez przekonania i ucałowałem ją w
policzek, biorąc torbę. – Do zobaczenia po południu.
-
Powodzenia, kochanie. – powiedziała, uśmiechając się ciepło, a ja kiwnąłem
głową i wyszedłem z domu, wsadziłem słuchawki do uszu i ruszyłem chodnikiem w
stronę szkoły. Droga zajmowała mi dość krótko, bo tylko 15 minut spacerkiem,
więc w budynku byłem dwadzieścia minut przed czasem. Powoli przemierzałem
dziedziniec, rozglądając się na boki. Kilkoro uczniów siedziało na schodach
przy wejściu, rozmawiając i śmiejąc się z czegoś. Spojrzałem na nich. Była to
jak sądzę grupa przyjaciół. W ogóle nie zwrócili na mnie uwagi, gdy
przechodziłem obok nich. Wszedłem do środka i pierwsze co rzuciło mi się w oczy
to przestrzeń i jasność. Korytarze były długie i w jasnych barwach.
Gdzieniegdzie znajdowały się prace uczniów lub jakieś obrazy, czy też plany
szkoły. Spojrzałem na jeden z nich i zlokalizowałem sekretariat, udając się w
tamtym kierunku. Zapukałem nieśmiało i usłyszawszy ciche „proszę”, zaglądnąłem
ośrodka.
-
Dzień dobry. – przywitałem się grzecznie.
-
Dzień dobry, kochanie. Potrzebujesz czegoś? – zapytała miła kobieta, siedząca
za biurkiem. Wyglądała na panią około czterdziestki, krótkie czarne włosy
zaczesane miała na jedną stronę, a na oczach okulary.
-
Ja.. nazywam się Harry Styles i jestem tu nowy. Chciałem zapytać.. – zacząłem,
ale kobieta przerwała mi.
-
Ach, to pan, panie Styles. Proszę. Tutaj ma pan swój plan lekcji i ogólny plan
szkoły. Jest pan w klasie IIb, a wychowawcą jest pan Grimshaw.
-
Dziękuję. – powiedziałem, biorąc od niej plik kartek i uśmiechnąłem się,
wychodząc z pomieszczenia na korytarz, gdzie zaczęło już przybywać uczniów.
Spojrzałem na swój plan i pierwsze co miałem to geografię z panią o dość długim
i niezrozumiałym nazwisku, na pierwszym piętrze. Powoli udałem się tam,
chowając słuchawki do torby, a telefon do kieszeni rurek i skręciłem w boczny
korytarz, szukając sali 203. Dostrzegłem ją w końcu korytarza i zapukałem
cicho, zaglądając do środka. W środku, zobaczyłem za biurkiem panią w średnim
wieku o blond włosach, notującą coś w dzienniku.
-
Dzień dobry. – powiedziałem głośniej, podchodząc do niej niepewnie. Po chwili
uniosła na mnie swój wzrok, patrząc przez okulary.
-
Witam. W czym mogę pomóc? – zapytała delikatnym głosem.
-
Ja.. Em jestem nowym uczniem. Nazywam się Harry Styles. – przedstawiłem się.
-
Ach tak, Harry. – powiedziała z uśmiechem. – Miło cię poznać, mamy teraz razem
lekcję?
-
Tak, teraz. Dwie godziny. – powiedziałem, spoglądając na plan. – Chciałem tylko
zapytać, czy obowiązują mnie na pani lekcji jakieś dodatkowe rzeczy oprócz
książek i zeszytów?
-
Nie, kochanie. Choć niektórzy dokupują jakieś repetytoria, lecz na razie nie
jest to konieczne. – powiedziała, po czym zapytała z miłym uśmiechem. – Chcesz,
żebym przedstawiała się jakoś na forum?
-
Nie! – zaprzeczyłem, po czym dodałem szybko. – Wolałbym nie, nie chce robić
przedstawienia.
-
Rozumiem. W taki razie usiądź sobie gdzieś, bo za chwilę rozpoczniemy zajęcia.
– powiedziała.
-
Dziękuję. – powiedziałem grzecznie i udałem się na skraj klasy, siadając w
ostatniej ławce pod oknem. Wyciągnąłem książkę, zeszyt oraz długopis, kładąc na
stoliku i wyjrzałem przez dużą okiennice. Miałem stąd widok na dziedziniec
przed szkołą. Kłębiło się tam teraz większość uczniów, witając z przyjaciółmi.
Moją uwagę przykuła dziewczyna o różowych włosach. Niska, dość drobna.
Uśmiechała się, przytulona do boku wyższego bruneta, który trzymał ją w pasie.
Obok nich stał blondyn oraz dziewczyna o ciemnych włosach, która właśnie witała
się z jakimś chłopakiem, przytulając go. Westchnąłem i odwróciłem wzrok,
spuszczając go na swój telefon, który obracałem w dłoniach. Chciałbym tak jak
oni, mieć swoich przyjaciół. Moje rozmyślania przerwał dzwonek i uczniowie
zaczęli wlewać się do szkoły, znikając z dziedzińca. Po chwili drzwi do klasy
otworzyły się z hukiem i chłopcy oraz dziewczyny zaczęli wchodzić i zajmować
swoje miejsca. Niepewnie uniosłem na nich swój wzrok, przygryzając wargi.
Niektórzy spoglądali na mnie z uśmiechem, inni z zainteresowaniem, a jeszcze
inni w ogóle na mnie nie patrzyli. Gdy drzwi się zamknęły, pani zaczęła
sprawdzać obecność. Z każdym czytanym nazwiskiem, spoglądałem na daną osobę.
-
Edwards? – powiedziała pani profesor.
-
Jestem! – odezwała się dziewczyna o różowych włosach. Miała przyjemną barwę
głosu z wyraźną chrypką oraz dość niski ton.
-
Horan? – sprawdzała nadal obecność kobieta.
-
Obecny. – powiedział przyjemny głos, z widocznie słyszalnym akcentem
irlandzkim. Spojrzałem w jego stronę, patrząc na dość uroczego blondyna z
aparatem na zębach oraz wesołym spojrzeniem, który siedział obok różowowłosej
dziewczyny i w ukryciu jadł chipsy, lezące na jego kolanach. Uśmiechnąłem się,
widząc ich. Dziewczyna pochyliła się do blondyna i powiedziała mu coś na ucho,
a ten parsknął śmiechem, plując przed siebie, przeżuwanym chipsem.
Zachichotałem cicho i odwróciłem od nich wzrok, słysząc swój nazwisko.
-
Harry?
-
Jestem. – powiedziałem niepewnie, posyłając nauczycielce słaby uśmiech. Kiwnęła
głową i kontynuowała sprawdzanie, a ja spojrzałem na klasę. Kilka głów
zwróconych było w moją stronę, przyglądają mi się. Speszyłem się i natychmiast
spuściłem wzrok w dół, na swoje dłonie. Nie lubiłem być w centrum uwagi. Nie
lubiłem gdy wszyscy patrzyli na mnie. Zawsze miałem wrażenie, że myślą o mnie
coś złego, że jestem dla nich nikim. A od pewnego czasu zawsze wydawało mi się,
że oni znają moją tajemnicę, że wiedzą o mnie więcej niż bym chciał i w każdej
chwili mogą powiedzieć to na głos i zacząć się ze mnie wyśmiewać. To nie tak,
że wstydziłem się tego, iż byłem inny. Nie, nie. Po prostu bałem się reakcji
innych, gdyby się dowiedzieli. Zaczęli by się ze mnie śmiać, nabijać, że jestem
odmieńcem, a ja bardzo tego nie chciałem. Pokręciłem lekko głową i spojrzałem
na nauczycielkę, zaczynając słuchać tego co ma do powiedzenia. Zaczęliśmy temat
o warunkach naturalnych państw
afrykańskich, więc była to ciekawa lekcja. Wsłuchiwałem się w to co miała do
powiedzenia, robiąc notatki ołówkiem na jakiejś wolnej kartce. Lekcja minęła
bardzo szybko, więc nie wiem nawet kiedy zadzwonił dzwonek, ogłaszający przerwę
dziesięciominutową. Wszyscy wstali i wręcz wybiegli na korytarz, a ja
siedziałem w ławce i powoli przepisywałem notatki do zeszytu. To nie tak, że
byłem kujonem. Nie, nie. Wcale nie byłem najlepszym uczniem, ale lubiłem mieć
wszystko uzupełnione. Lubiłem mieć wszystko w zeszycie, bo właśnie z niego
najlepiej było mi się uczyć.
-
Harry? – przerwał mi głos pani profesor. Uniosłem spojrzenie, spoglądając na
nią.
-
Tak?
-
Dlaczego nie wyjdziesz na przerwę? – zapytała.
-
Em.. chce uzupełnić notatki z lekcji, żeby nie mieć zaległości. Z resztą i tak
musze uzupełnić poprzednie lekcje. – powiedziałem, wykręcając palce ze
zdenerwowania.
-
Poproś kogoś o zeszyt, na pewno chętnie ci pożyczą. – powiedziała, notując coś
w dzienniku.
-
Tak zrobię. – szepnąłem cicho.
-
Jeśli chcesz, to mogę poprosić kogoś o zeszyt, by ci pożyczył. – zaproponowała.
-
Nie trzeba, ale dziękuję. – powiedziałem, posyłając jej delikatny uśmiech.
-
Nie ma za co. Polecam pożyczyć zeszyt od Niall’a. Jest najlepszym uczniem,
jeśli chodzi o geografię, więc na pewno ma wszystko uzupełnione, a do tego jest
niezwykle przyjacielski, więc na pewno ci go pożyczy.
-
Dziękuję, zapytam go. – powiedziałem, kiwając głową i kontynuowałem
przepisywanie. Nawet nie spostrzegłem się, a już zadzwonił dzwonek i pani
zaczęła prowadzić lekcje. Pod koniec,
gdy wszyscy pisaliśmy zadanie w
zeszycie, wstałem i podszedłem do nauczycielki.
-
Proszę pani? – powiedziałem cicho.
-
Tak, Harry?
-
Niall… który to? – zapytałem nieśmiało. – Jeszcze nie bardzo wiem, kto jest
kim.
-
Oczywiście, oczywiście. – powiedziała z roztargnieniem. – Niall, kochanie
podejdź tu. – powiedziała pani profesor, a blondyn z aparatem na zębach szybko
schował batonika do kieszeni bluzy i przełknął szybko, podchodząc.
-
Tak? – zapytał swoim anielskim głosem. Skąd
to porównanie? – jęknąłem do siebie w duchu.
-
To jest Harry, wasz nowy kolega. Mógłbyś pożyczyć mu swój zeszyt, żeby uzupełnił
lekcje? – zapytała, a ja uśmiechnąłem się w jego stronę niepewnie.
-
Oczywiście. – powiedział radośnie, uśmiechając się do mnie szeroko. – Pewnie,
że pożyczę ci zeszyt. Czekaj. – powiedział i wziął zeszyt, podając mi go. –
Proszę, mam nadzieję, że się odczytasz.
-
Na pewno. Bardzo dziękuję. Oddam ci jutro. – zapewniłem, biorąc go od niego.
-
Nie ma pośpiechu. – powiedział, klepiąc mnie po ramieniu i wrócił do swojej
ławki, od razu pochylając się do rozmowy z dziewczyną o różowych włosach.
Skinąłem głową w podziękowaniu pani Livingstone ( w końcu zapamiętałem jej nazwisko) i
udałem się na miejsce, pakując się i zadzwonił dzwonek, więc szybko, jako
pierwszy wyszedłem z klasy, zerkając na plan. Historia z panią Lewis na
parterze. Spuściłem głowę w dół i udałem się w kierunku schodów.
- Harry! –
usłyszałem nagle i instynktownie zatrzymałem się.
- Nie, to nie
do mnie. – mruknąłem do siebie i zacząłem schodzić na dół.
- Harry,
zaczekaj! – krzyknął ktoś znowu i instynktownie zatrzymałem się, rozglądając na
boki. Nikogo nie zauważyłem, więc chciałem iść dalej gdy nagle spomiędzy ludzi
wyłoniła się różowa czupryna, machająca intensywnie w moją stronę. Rozglądnąłem
się, uważając, że to do kogo innego, ale obok mnie nie było nikogo, kto patrzył
w tamtym kierunku. – Harry! –
powiedziała i podbiegła do mnie, ciągnąc za sobą blondyna.
- Em.. hej. –
powiedziałem niepewnie.
- Wołam cię i
wołam, a ty mi uciekasz. Nieładnie. – zachichotała dziewczyna, uśmiechając się
do mnie szeroko. – Tak w ogóle to jestem Perrie. Perrie Edwards. – przedstawiła
się, wyciągając do mnie dłoń, którą uścisnąłem delikatnie.
-
Harry. Harry Styles. Miło cię poznać. – powiedziałem grzecznie.
-
Ciebie też. Łał.. ale masz duże dłonie. – powiedziała, unosząc jedną z nich i
zaczęła jej się przyglądać, a ja spojrzałem lekko zmieszany na blondyna obok.
-
Perrs. Przestań, nie strasz go od razu. Musisz jej wybaczyć. Mówi wszystko co
jej ślina na język przyniesie. – przeprosił chłopak, uśmiechając się do mnie
przyjaźnie.
-
Nie prawda, ale spójrz! Patrz jakie ma duże dłonie i jakie zadbane! – mówiła
dziewczyna, wpatrując się w moje dłonie.
-
Em.. dziękuję. – powiedziałem niepewnie, a ona uniosła głowę i uśmiechnęła się,
puszczając moje dłonie.
-
Wybacz. – zachichotała.
-
Więc, miło cię poznać Harry. Mam nadzieję, że podoba ci się u nas. – powiedział
Niall, pokazując na szkołę.
-
Tak, jest super. Inaczej niż w poprzedniej. – powiedziałem niepewnie. Nie
wiedziałem, czego spodziewać się po nich, ale wyglądali na bardzo przyjaznych i
miłych.
-
To dobrze. Wszyscy są mili, choć trafiając się wyjątki jak pewne osoby z
trzecich klas. – mruknęła dziewczyna.
-
Nie przesadzaj. One nie są takie złe. – zaprotestował Niall.
-
Ja i tak wiem swoje, więc cicho. – przerwała mu dziewczyna, spoglądając na mnie
i wzięła mnie pod ramię, kierując na dół, a chłopak szedł po mojej drugiej
stronie. – Mamy teraz historie z panią Lewis.
-
Tak, wiem. – powiedziałem, czując się dziwnie swobodnie w ich towarzystwie.
Zawsze miałem problemy z zawieraniem znajomości, a teraz nie przeszkadzało mi,
gdy dziewczyna trzymała mnie za ramie, ciągnąc do klasy.
-
Na kolejnej przerwie oprowadzimy się z Niallerem po szkole, a później pójdziemy
na stołówkę na obiad, na który mamy 20 minut. – powiedziała, gdy weszliśmy do
klasy i zaczęła mnie ciągnąc w stronę tylnich ławek.
-
Em.. za chwilę przyjdę, musze porozmawiać z panią profesor. – powiedziałem,
uśmiechając się niepewnie i podszedłem do biurka, przedstawiając się i
odpowiadając na kilka pytań dotyczących poprzedniej szkoły, po czym ruszyłem w
stronę ławek przy oknie.
- Harry, chodź do nas. – zawołała Perrie, a ja
spojrzałem na nią z delikatnym uśmiechem i posłusznie podszedłem, siadając
między nią, a blondynem.
-
Ostrzegam, że możesz czasem nic nie wiedzieć z lekcji, bo ona cały czas musi
coś mówić. – mruknął chłopak, wskazując na dziewczynę, która wyciągnęła
długopis z Hello Kitty.
-
Odezwał się. – prychnęła. – Ty za to ciągle jesz.
-
Bo lubię. – mruknąłem chłopak, żując gumę.
-
Bo lubię. – zaczęła przedrzeźniać go dziewczyna i zaczęli się kłócić, a ja
jedynie zachichotałem czule, patrząc na nich.
-
O mój boże! – krzyknęła nagle, a ja spojrzałem na nią niepewnie.
-
Coś się stało? – zapytał blondyn.
-
Harry ma dołeczki w policzkach. Awww to jest słodkie. – powiedziała, wciskając
mi dwa palce w policzki. Pokręciłem jedynie głowa i roześmiałem się, a w tym
akurat momencie zadzwonił dzwonek i spojrzałem na nauczycielkę, starając się
nie słuchać trajkotania dziewczyny za uchem, co jednak wychodziło mi dość
kiepsko i po chwili wdałem się w cichą rozmowę z moimi nowymi znajomymi.
_________________________________________Nie wiem jak mi się to udało, ale w piątek i sobotę dostałam takiej weny, ze napisałam dwa najdłuższe rozdziały jak do tej pory. Soo... jak Wam się podoba? Co myślicie? Podoba Wam się czy nie bardzo? Komentujcie, polecajcie bloga! Kocham Was < 3