niedziela, 8 września 2013

Chapter 02.

| Avicii - Wake me up |



Gdy następnego dnia się obudziłem była godzina 5.16 w nocy i oddychałem szybko, próbując unormować puls. Znowu miałem sen. Znowu to samo. Gdy dziewczyna zaczęła się odwracać wszystko się rozmyło. Wszystko. Westchnąłem i wstałem z łóżka, podszedłem do okna i otworzyłem je na całą szerokość, chcąc przewietrzyć trochę swoją sypialnię, bo miałem wrażenie, że zaraz się w niej rozpuszczę. Słońce powoli pojawiało się na horyzoncie i panował przyjemny chłód. Usiadłem na parapecie i wpatrywałem się w różową poświatę. Westchnąłem cicho i poczułem gęsią skórkę na nagim torsie. Nagle uświadomiłem sobie, że jeszcze nigdy nie próbowałem latania. Nie używałem swoich skrzydeł. Zachichotałem i stanąłem na parapecie, zamykając oczy i skupiłem się na swoim pragnieniu. Chcę, żeby moje skrzydła się pojawiły. Powtarzałem w myślach to zdanie jak mantrę i po chwili poczułem jak na moich plecach coś się pojawia. Skupiłem się jeszcze bardziej i po chwili otworzyłem oczy, spoglądając za siebie, gdzie dostrzegłem białe, rozłożyste, puchowe skrzydła.

- Ale zajebiście. – mruknąłem do siebie i zaśmiałem się cicho z własnej głupoty. Mam je już tyle czasu i dopiero dziś w nocy widzę je pierwszy raz. Tylko ja mogę być na tyle inteligentny. Machnąłem ręką i powoli wychyliłem się poza parapet. Jakieś cztery metry nad ziemią. Nawet jak spadnę to co najwyżej się połamie, co nie? Odetchnąłem cicho i zacisnąłem powieki wyskakując z okna. Zawisnąłem w powietrzu i nagle zacząłem lecieć w dół.

- Nie no, teraz to się na pewno zabije! – jęknąłem i skupiłem się na tym, aby machać skrzydłami. W chwili gdy już miałem uderzyć o ziemię, poczułem jak unoszę się do góry. Powoli wzbijałem się coraz wyżej i wyżej. Po chwili byłem już ponad swoi domem i obserwowałem wszystko z góry. Ale cudowne uczucie. Górować nad wszystkim. Wspaniale. Roześmiałem się głośno i zacząłem szybować nad domem, podziewając wszystko z lotu. To takie cudowne uczucie. Czujesz się tak wyzwolony i panujący nad wszystkim. Krążyłem nad domem i śmiałem się głośno. Wzbiłem się wyżej i zacząłem lecieć w kierunku obrzeży Londynu na tyle wysoko, by dla nielicznych przechodniów wyglądać jak ptak. Doleciałem do jakiejś wsi i zleciałem trochę niżej, obserwując wszystko dookoła. W tej części Anglii jeszcze nie byłem. Rzadko opuszczałem Londyn, bardzo rzadko. Nagle zauważyłem kilka osób, idących w stronę oddalonych gospodarstw. Śmiały się wesoło i rozmawiały. Zleciałem trochę niżej i zauważyłem iż były to trzy dziewczyny i czterech chłopców. Dość wysoki brunet, objął szczupłą szatynkę i przytulił do siebie, obdarzając jej usta krótkim pocałunkiem. Westchnąłem cicho i ponownie wzniosłem się w górę, lecąc w kierunku domu i dość niezgrabnie i powoli wleciałem przez okno, lądując na łóżku. Wstałem i zamknąłem oczy, skupiając się i po chwili moje białe skrzydła zniknęły, a ja odczułem potrzebę napicia się czegoś. Cicho zszedłem na dół do kuchni i nalałem sobie wody, po czym wyszedłem do ogrodu, siadając na schodkach prowadzących na taras i wpatrywałem się w wyłaniające się słońce zza horyzontu. Może wydać wam się to dziwaczne. Chłopak obserwujący wschód słońca. Przecież to takie… dziewczęce. Ale taki właśnie jestem. Mam bardzo romantyczną naturę. Lubię oglądać wchody i zachody słońca. Lubię patrzeć w gwiazdy. Lubię czasem oglądać z siostrą i mamą ckliwe i łzawe komedie romantyczne, pijąc przy tym gorącą czekoladę. Od zawsze marzyłem o pocałunku w deszczu, o idealnym partnerze życiowym, o romantycznych randkach. Kolacje przy świecach, czerwone róże, zapachowe świeczki, spacery w świetle księżyca. I szczerze? Nie wstydzę się, że jestem tak ckliwy i romantyczny. Lubię to w sobie. Lubię to, ze jestem inny. Inny niż wszyscy. Chłopakom w moim wieku marzy się tylko dziki, przypadkowy seks z nieznaną panienką i taka przygoda co noc. A mnie nie. Nie pociąga mnie jednorazowy i przypadkowy seks. Nie mógłbym żyć ze świadomością, że oddałem się komuś nieznajomemu. Nie potrafiłbym tak. Seks wydaje się być czymś wyjątkowym i nie można zmarnować czegoś tak wyjątkowego dla przypadkowej osoby, dopiero co poznanej na dyskotece. Westchnąłem i wypiłem kilka łyków, przypominając sobie parę, którą widziałem godzinę temu. Uśmiechnąłem się delikatnie do siebie. Chciałbym tak. Mieć taką osobę obok siebie. Przytulić ją i pocałować, spleść nasze palce i musnąć dłonią jej policzek, spojrzeć w oczy i powiedzieć jak wiele znaczy. Jak bardzo jest ważna i jak wiele odgrywa w moim życiu. Westchnąłem i pokręciłem głową, wstając i z powrotem wszedłem do kuchni, zostawiając szklankę w zlewie, po czym cicho wszedłem na górę, zamykając się w pokoju. Opadłem an poduszki i wtuliłem się w nie, zamykając oczy. Chciałbym mieć taką osobę, z która mógłbym podzielić się tym wszystkim co się ze mną dzieje.  – pomyślałem, po czym odpłynąłem w kolorowe sny.

Gdy mój budzik zadzwonił o 6.45 wyłączyłem go i powoli przetarłem oczy. Usiadłem na łóżku i stwierdziłem, że pogoda za oknem jest beznadziejna. Znowu padało. Poczochrałem swoje loki i wstałem, schodząc do kuchni, gdzie mama i Gemma jadły śniadanie.

- Dzień dobry. – mruknąłem, otwierając lodówkę i wyciągnąłem mleko, nalewając je do miski i wsypałem płatki, siadając obok siostry i zacząłem jeść. Przez chwile panowała cisza, zmącona jedynie stukotem mojej łyżki.

- Możesz mi wytłumaczyć dlaczego nie było cię wczoraj w szkole? – powiedziała w końcu mama, a jej głos niebezpiecznie zadrżał przy końcówce zdania. Była zła. Bardzo zła. Co miałem jej powiedzieć. Sorry mamo, ale w nocy miałem wizję i nie chciałem iść do szkoły, tylko pogadać z babcia, a tak w ogóle to nienawidzę tej szkoły. Jest beznadziejna i jestem w niej pośmiewiskiem?  Nie mogłem tak powiedzieć. To by ją załamało. Musiałem skłamać. Dobrze skłamać. Westchnąłem cicho i powiedziałem.

- Po prostu bardzo bolał mnie brzuch i nie miałem siły iść do szkoły, potem rozmawiałem z babcią i tak wyszło. – powiedziałem, jedząc powoli i unikając jej spojrzenia jak ognia. Gdyby tylko na mnie spojrzała już wiedziała by, że kłamię.

- Dlaczego mnie nie uprzedziłeś, że zostaniesz w domu? Mogłeś zadzwonić. – mówiła mama.

- Tak wiem, przepraszam. Po prostu źle się czułem i zapomniałem. – mruknąłem cicho i odstawiłem miskę do zlewu.

- Ale już ci lepiej, prawda? – zapytała, podchodząc i położyła mi dłoń na czoło, po czym powiedziała. – Haroldzie Edwardzie Styles! Dlaczego ty nie leżysz w łóżku i dlaczego nie mówisz mi, że masz gorączkę?!

Spojrzałem na nią zdziwioną i instynktownie przyłożyłem dłoń do czoła, czując dziwne gorąco. Poczułem zawroty głowy i przytrzymałem się szafki, podczas gdy mama wyjęła termometr i podała mi go, wysyłając do sypialni, mówiąc ze zaraz przyjdzie. Ciągle lekko zszokowany poszedłem do sypialni i położyłem się na łóżku, wsadzając termometr pod pachę i otuliłem się kołdrą. Po chwili mama się pojawiła i postawiła na szafce obok dzbanek z herbatą, kubek oraz kilka tabletek, po czym wyjęła mi termometr.

- 39 stopni. No pięknie. Ledwo się szkoła zaczęła, ty już chory. Oj Harry. – westchnęła i odgarnęła mi kilka loków czoła, podając kubek i tabletki. – Wypij i odpoczywaj, gdy poczujesz się gorzej zmierz sobie gorączkę albo dzwoń do mnie. Niestety musze uciekać do pracy, ale postaram się być dziś wcześniej. – mówiła opiekuńczo, całując mnie w czoło.

- Mamo, spokojnie. Nie jestem już dzieckiem. Poradzę sobie. Mam 17 lat. – przypomniałem jej, kręcąc głową na boki.

- Wiem, wiem. Ale dla mnie nadal jesteś małym Hazzą. – powiedziała i jeszcze raz ucałowała mnie w czoło, po czym wyszła, a po chwili usłyszałem trzask drzwi i zgrzyt klucza. Westchnąłem i opadłem an poduszki, biorąc swojego iPhona do rąk i włączyłem muzykę, zamykając oczy. Wsłuchiwałem się w powolną melodię i nawet nie zauważyłem kiedy zasnąłem.

Z szalonego snu, gdzie właśnie tańczyłem hula na jakiejś hawajskiej wyspie w spódniczce z liści  wyrwał mnie dzwonek do drzwi. Otworzyłem powoli oczy i wstałem powoli, naciągając na siebie sweter, po czym zszedłem powoli na dół, a dzwonek dzwonił coraz bardziej i bardziej.

- No przecież idę! – krzyknąłem cicho i podszedłem, otwierając drzwi. Jakież było moje zdziwienie gdy za nimi zobaczyłem jedyną w swoimi rodzaju Elżbietę Cox – moją babcię.

- Babcia? – zapytałem zdziwiony, gdy porwała mnie w ramiona, całując oba policzki. – Ale co ty tu robisz?

- Ach, jakie miłe powitanie z twojej strony, Haroldzie. – skarciła mnie i przytuliła mocno, a ja ucałowałem jej policzek. Jak na swój wiek, sześćdziesięciu lat wyglądała wspaniale. Była dość wysoka, ale niższa ode mnie. Miała jasne, ciągle roześmiane oczy oraz obcięte na męsko brązowe włosy, w których prezentowała się olśniewająco. Miała na sobie różową kwiecistą sukienkę za kolana i płaskie buty. Bardzo o siebie dbała. Częste wypady do kosmetyczek, fryzjerów, ubrania od znanych projektantów. Dzięki temu wszystkiemu oraz bardzo szczupłej sylwetce można ją było uznać za moją mamę, a nie babcię.

- Wybacz babciu, po prostu nie spodziewałem się ciebie już dziś. – powiedziałem po prostu, zabierając od niej cienki płaszcz i odwiesiłem, prowadząc ją do salonu.

- Wiem, wiem. Niespodzianka. A tak w ogóle co ty robisz w domu, Harry? Nie powinieneś być w szkole? – zapytała miękko, głaskając mnie po lokach.

- Źle się czuję i zostałem w domu. – powiedziałem po prostu.

- Masz gorączkę. Jesteś rozpalony. – powiedziała, dotykając moich policzków. Kiwnąłem głową i usiadłem na fotelu. – To zróbmy tak. Ty uciekasz do łóżka i bierzesz jakieś tabletki na spadek gorączki, a ja ci przygotuję coś do jedzenia i przyjdę tam do ciebie i sobie porozmawiamy, bo czuje, ze masz mi dużo do powiedzenia.

- Ale babciu.. jesteś gościem.. – zacząłem mówić, ale przerwała mi.

- Ani słowa. Do łóżka! Już! – rozkazała delikatnym głosem, a ja zaśmiałem się i kiwnąłem głową, po czym udałem się do pokoju na górę. Wziąłem tabletki i owinąłem się w kołdrę, czekając na babcię. Po dość długiej chwili weszła do pokoju, niosąc parujący talerz i postawiła go na stoliku, mówiąc.

- Gorący, pyszny rosołek. Najlepszy na choroby.  – kiwnąłem głowa i zacząłem powoli jeść, uważając by nie oparzyć języka. Gdy skończyłem, odstawiłem talerz, a starsza kobieta powiedziała.

- No to, Harry. Opowiadaj, muszę wiedzieć wszystko.

~ * ~

Następną godzinę spędziłem na opowiadaniu babci mojego snu. Chciała wiedzieć wszystko. Każdy najmniejszy szczegół. Westchnąłem znużony i chwyciłem w dłonie kubek z herbatą, słuchając kolejnych pytań.

- Jak wyglądały te osoby, które znajdowały się za tobą? – pytała, a ja westchnąłem cicho i obraz snu przysłonił mi oczy, po czym odpowiedziałem.

- To było dwie osoby. Kobieta o długich, brązowych włosach. Dość wysoka, ale na pewno niższa ode mnie. Wyglądała na dość silną, choć szczupłą. Był jeszcze mężczyzna. Wspomniana wcześniej kobieta trzymała go za talię i ciągnęła. Chyba był nieprzytomny, bo nie  stawiał żadnego oporu. Pozwolił się prowadzić.

- Jak wyglądał? – zapytała kobieta, a ja wytężyłem umysł.

- Nie wiem.. był, tak mi się wydaje w moim wieku, może lekko starszy i miał ciemne włosy. Czarne lub brązowe. – odpowiedziałem.

- Miał jakieś znaki szczególne?

- Skąd mam wiedzieć!? Widziałem go przez dosłownie trzy sekundy i było ciemno. – odpowiedziałem wyczerpany już tymi pytaniami.

- Wiem, że cię męczę kochanie, ale musze wiedzieć. Może dzięki temu uda nam się rozszyfrować gdzie to się stanie, jaka to będzie pora roku. Cokolwiek. – powiedziała babcia, gładząc moje ramię.

- Wiem, wiem. – westchnąłem ciężko, po czym powiedziałem. -  To była noc, ciemno, ale dość chłodno, nawet jak na palące się mieszkanie, dom. Za oknami było pochmurno i chyba świeciła się latarnia. Padł deszcz lub śnieg.

- Czyli to była zima lub wczesna wiosna. – mruknęła cicho kobieta.

- Pewnie tak.

- A pamiętasz może coś szczególnego? Może jakiś znak na ścianie? Plakat? Obrazek? – pytała, a ja zamknąłem oczy i westchnąłem, po raz kolejny przywołując obraz snu. Przypatrywałem się wszystkiemu dookoła, ale nie zauważyłem niczego konkretnego do pewnej chwili.

- Na ścianie.. wisiało zdjęcie jakiegoś budynku. Chyba szkoły albo czegoś podobnego. Wysokie, na oko dwa-trzy piętra, biało-kremowe. – mówiłem.

- Mhm. – mruknęła babcia i złapała za swoją torebkę, szukając w niej czegoś, po czym wyjęła małą fotografię i pokazała mi ją, pytając. – Czy to ten budynek?

- Em.. – mruknąłem i przyjrzałem się obrazkowi, zamierając. – Tak, to ten budynek. Na pewno ten. Jestem pewny. Wiesz gdzie jest ta szkoła? – zapytałem, unosząc na nią wzrok.

- Wiem. – powiedziała, po czym zamilkła, ale po chwili dodała. – To w Doncaster.

- Don… Doncaster? – zapytałem cicho. To tam mieszkała babcia. Od lat żyła w tej miejscowości. Wiele razy próbowaliśmy ją namówić do tego, by przeprowadziła się do nas. Nasz dom i tak był wielki i wszyscy bez problemu zmieścilibyśmy się, ale ona za każdym razem odmawiała. Ale może to też przez wzgląd na mamę. Gdy babcia opowiedziała mi o wszystkim. O mojej anielskości, o mocach, zadaniu, mama cały czas była przeciwna. Nie chciała bym cokolwiek wiedział, miała pretensje do swojej matki, ze mnie w to wplątała. Od tej pory raczej rzadko utrzymywały kontakt, jedynie od święta. Martwiło to i mnie jak i Gemme. Kochałem obie te kobiety. Bardzo wiele znaczyły w moim życiu, a one się kłóciły. Potrzebowałem ich obu. Lecz mama ciągle miała żal do babci o wszystko. Choć tak naprawdę przecież to nie wina Elżbiety. Nie było jej winą, że jej babka była anielicą i tak dalej.

- Harry? – wyrwał mnie głos babci z rozmyślań.

- Hmm.. tak? – zapytałem, potrząsając głową.

- Zmartwiły cię moje słowa? – zapytała czułym głosem, głaskając mnie po policzku. Westchnąłem i powiedziałem cicho.

- Trochę. Nie chce by tobie stało się coś złego.

- Ależ kochanie, mi nic nie grozi. To ty masz zadanie do wykonania właśnie w Doncaster. Choć równie dobrze może to być inne miejsce, a w pomieszczeniu tylko znajdowało się owe zdjęcie.

- A co wtedy? – zapytałem, spoglądając na kobietę.

- Gdy znajdziesz się w miejscu, w który zdarzy się to, poczujesz. Poczujesz to uczucie. – powiedziała i pogłaskała mnie po policzku.

- Babciu.. a jakie było.. – nie dane było mi dokończyć pytania, gdy drzwi do mojej sypialni otworzyły się szeroko i do środka wpadł mama.

- Harry? Jak się.. – nie dokończyła, dostrzegając swoją matkę, która na jej widok wstała i uśmiechnęła się chłodno.


 
___________________________________________


Hej Wam wszystkim! :) Na początku chciałabym powiedzieć iż mieliście rację. Na TIU chusteczki były potrzebne < 3 CUDO *...* A teraz, no cóż smutna wiadomość. Jest mi przykro, powiem Wam szczerze. Po prologiem było 13 komentarzy. byłam w szoku i bardzo się cieszyłam. A pod pierwszym rozdziałem...3 komentarze. Powiecie mi czemu? Może nie podoba Wam się ta historia? Powiedzcie/napiszcie mi szczerze. Bardzo Was proszę. Coś Wam się nie podoba? Coś mam zmienić? Jeśli mogę o to prosić. Skomentujcie ten rozdział, kliknijcie w reakcję. Powiedzcie co myślicie.  Mam nadzieję, ze jednak komuś się podoba moje odpowiadanie. Do następnego. Papa < 3

8 komentarzy:

  1. Mi się bardzo podoba to opowiadanie i nie wiem czemu tak mało osób skomentowało jedynkę.. Nic nie zminiaj, to twoje opowiadanie i twoja historia więc to ty panujesz nad wszystkimi zdarzeniami. Rozdział jest genialny i bardzo chcę poznać ciąg dalszy. Czy Elżbieta i Ann będą się kłucić? Czy zadanie Harry'ego rzeczywiście jest w Doncaster? Delikatnie trzymasz nas w napięciu i to jest świetne! Wzbudzasz ciekawość i chęć czytania. Kocham to! Do następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Boże to jest genialne! Kocham to bardzo <33 Dopiero drugi rozdział a juz tak bardzo mnie tą historią zaciekawiłaś :D A jeśli chodzi o mnie to jestem wybredna co do FF, ale Twój jest idealny...masz świetny pomysł, ładnie to wszystko opisujesz oby więcej takich opowiadań!
    Pisałaś wcześniej jakiegoś bloga?
    Serio rozdział cuuudo <3 Nie mogę się doczekać następnego. Pozdrawiam, marehullam
    @PolskaStylinson

    OdpowiedzUsuń
  3. Kochana, bardzo się podoba!
    Przyznam szczerze, że staram się zostawiać komentarze, ale czasami po prostu odpuszczam, więc nie przejmuj się.
    Historia jest rewelacyjna, rozdział świetny, a Ty wspaniała ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie sie bardzo podoba to opowiadanie! :3 ma swietna fabule, kocham takie ff <3 jedyne co mozesz poprawic to unikanie powtorzen ;p nie odbieraj tego zle, ale niezbyt przyjemnie czyta sie trzy razy "powoli" w jednym zdaniu, przepraszam :c wszystko inne jest naprawde swietne i oby tak dalej <3 czekam na kolejny rozdzial, kocham Cie <3
    // @ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  5. bardza fajna historia ! pliss nie przejmuj się komentarzami i pisz dalej! <3 kocham cię :D

    OdpowiedzUsuń
  6. ucieszylam sie jak glupia ddy zobaczylam nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  7. kocham kocham kocham kocham kocham kocham kocham <33333 pisz dalej :* czekam na kolejny XxX

    OdpowiedzUsuń
  8. Genialne, strasznie mi się podoba. Taka nowość, nie czytałam opowiadania o Larrym z taką fabułą. Powiało świeżością i nowością <33
    Informuj mnie o nowych rozdziałach, jeśli możesz :**
    @_1D_Polska_

    OdpowiedzUsuń