sobota, 21 grudnia 2013

Chapter 11.

| Love Will Remember - Selena Gomez |



- Harry! HARRY! – usłyszałem krzyk nad swoim uchem. Podskoczyłem do góry, otwierając niechętnie oczy. Przede mną ukazały się czerwone włosy mojej babci.

- Coś się stało? – mruknąłem niewyraźnie, wtulając się w poduszkę. Było mi tak cieplutko i trochę bolała mnie głowa. Uch.. picie wczoraj daje we znaki.

- Wstawaj. Mamy dużo do zrobienia. – powiedziała kobieta i zdarła ze mnie kołdrę, a ja jęknąłem głośno.

- Ale babciu… ja śpię! – powiedziałem, ziewając.

- Już nie. Musimy dużo zrobić. Ubierz się i za pięć minut widzę cię w kuchni, na śniadaniu. – powiedziała kobieta., wychodząc z pokoju. Przekręciłem się na plecy i jęknąłem, otwierając powoli oczy. Spojrzałem
w sufit i zamrugałem szybko, wyostrzając spojrzenie. Po chwili wstałem z cichym westchnieniem i ruszyłem do łazienki pod chłodny prysznic. Moje ciało odprężyło się pod natryskiem i rozluźniły się wszystkie mięśnie. Od razu poczułem się lepiej. Umyłem włosy jaśminowym szamponem, a następnie zacząłem namydlać siebie. Przygryzłem wargę i zacząłem wspominać poprzedni wieczór. Uśmiechnąłem się, przypominając sobie Louis’a. Jego zapach, uśmiech, spojrzenia, dotyk.. Jęknąłem cicho i pokręciłem głową, próbując myśleć o czym innym. Nadal byłem trochę na kacu i nie myślałem logicznie, ale ostatnio Lou coraz częściej zaprzątał mój umysł. Zastanawiałem się nad jego osobą. Często myślałem o tym jaki jest uroczy i jak fajnie nam się dogaduje. Analizowałem jego spojrzenia, jego gesty w stosunku do mnie. Nawet potrafiłem godzinami myśleć o kolorze jego oczu. O tym błękicie, który w zależności od obecnych uczuć chłopaka zmieniał swój odcień. Od błękitu nieba po ciemny granat. W zależności od humoru były inne. Zauważyłem to. Gdy się gniewał lub był zły, były ciemne, wręcz czarne, a gdy był szczęśliwy były błękitne
i takie radosne. Westchnąłem cicho i wyszedłem spod prysznica, owijając się w ręcznik. Stanąłem przed lustrem i jęknąłem, widząc swoje odbicie. Miałem lekkie worki pod oczami i zaspane oczy. Przemyłem twarz wodą, po czym zacząłem czyścić zęby i odbywać podstawową poranną toaletę. Wytarłem się
i założyłem bokserki, idąc do pokoju. Ubrałem ciemne rurki i bluzę, poczesałem włosy, idąc na dół.

- Jestem. – mruknąłem, ziewając i usiadłem przy stole, zabierając się za płatki. – Powiesz mi, po co mnie tak wcześnie zerwałaś? – zapytałem z pełną buzią.

- Po to, że musimy jechać na zakupy, a następnie zabiorę cię w jedno bardzo ważne miejsce. Nie możemy tego dłużej odwlekać. – powiedziała, krzątając się przy szafkach, a ja już wiedziałem o co chodzi. Chciała zabrać mnie do szkoły podstawowej w Doncaster. Nagle odechciało mi się jeść. – Harry, skarbie. Nie przejmuj się. Spokojnie, oddychaj. W końcu musimy tam jechać. Musimy poznać odpowiedź. - powiedziała i przeczesała moje włosy palcami, posyłając delikatny uśmiech. Kiwnąłem głową, odkładając talerz na blat i napiłem się herbaty.

- Pójdę po rzeczy i zaraz wracam. – powiedziałem i pobiegłem do siebie do pokoju. Posprzątałem względnie, zaścieliłem łóżko, zaniosłem rzeczy do prania. Następnie otworzyłem okno i ściągnąłem bluzę, ubierając zwykłą czarną koszulkę i kurtkę dżinsową, a włosy przewiązałem bandamką. Założyłem trampki, biorąc telefon i wróciłem do babci. – Możemy jechać na te zakupy -  powiedziałem.

- Świetnie. – powiedziała i zabrała torebkę, po czym wyszliśmy z domu i wsiadłem do samochodu, od strony pasażera. Po chwili ruszyliśmy, a ja spojrzałem na kobietę i uśmiechnąłem się. Miałem niesamowitą babcię. Mimo swojego wieku była wciąż młoda i energiczna duchem. Jej włosy zawsze perfekcyjnie ułożone, ubrania idealnie dobrane do jej szczupłej sylwetki. Jej cera była nadal bardzo delikatna, a twarz miała tylko nieliczne zmarszczki. – Musisz kiedyś spróbować. – powiedziała nagle, sprowadzając mnie na ziemię.

- Czego? – zapytałem, spoglądając w jej stronę.

- Prowadzenia samochodu. Jesteś prawie dorosły. Musisz się w końcu nauczyć skarbie. – powiedziała
i skręciła pod TESCO. Zachichotałem i wysiadłem, idąc za nią do sklepu.

- Może kiedyś. Na razie mam inne rzeczy na głowie. – powiedziałem i wziąłem wózek, idąc za kobietą. Pakowała po kolei wszystkie potrzebne składniki do koszyka, a ja rozglądałem się, dorzucając ewentualnie coś co przegapiła. Po zapłaceniu i zapakowaniu wszystkiego do bagażnika, ruszyliśmy dalej
w drogę. Zatrzymaliśmy się jeszcze w kwiaciarni i w jakimś zakładzie krawieckim, skąd babcia odbierała zamówienia.

- Dobrze. Teraz została nam tylko szkoła. – powiedziała, zapinając pasy i ruszyła z piskiem opon.

- Jak na kobietę po sześćdziesiątce masz twardą stopę, jeśli chodzi o prowadzenie auta. – mruknąłem, odruchowo łapiąc się fotela. Ta pokręciła jedynie głową i jechała dalej. Po kilku minutach zjechała
w boczną drogę i po chwili zaparkowała pod szkołą. Wysiadłem z pewną obawą i ruszyłem za nią. Czego miałem się spodziewać? Nie bardzo wiedziałem co teraz. Tak po prostu tam wejdę i poczuje? Ale jak to możliwe? A jeśli to nie to miejsce. To będzie oznaczało, że znowu będę musiał się przenieść, a bardzo tego nie chcę. Nie chciałbym opuszczać miejsca, gdzie wreszcie mam przyjaciół, mam ludzi na których mi zależy, im zależy na mnie. Nie chciałem zostawiać Niall’a, Perrie, Zayn’a, Liam’a, Lou.. Nie chciałem rozstawać się z Louis’em. W dość dziwny, pokręcony sposób na serio mi na nim zależało. W dość dziwny, pokręcony sposób coś do niego czułem, ale nie potrafiłem tego wyjaśnić. To rozwijało się we mnie już od naszego pierwszego spotkania. Wtedy gdy wpadł na mnie pod sklepem. Już wtedy, widząc te oczy poczułem coś. Coś wyjątkowego, co tylko z dnia na dzień powoli rozwijało się we mnie. W moim sercu. Zacząłem odczuwać to gdy zaczęliśmy się widywać w szkole. Czułem, że to ktoś inny, ktoś wyjątkowy, ważny. Ktoś komu warto poświęcić swoją uwagę. Dlatego teraz w perspektywie, że mogę się stąd wyprowadzić czułem się przygnębiony, choć jeszcze nic nie było pewne, ale nie miałem ochoty tam iść. Nie miałem ochoty dowiadywać się, czy to na pewno to miejsce, ale teraz już nie było odwrotu.

- Harry, spokojnie. – usłyszałem nagle i uświadomiłem sobie, że znajduję się w fioletowym pomieszczeniu. Dziwnie znajomym pomieszczeniu i nagle poczułem, jak grunt osuwa mi się spod stóp i upadłem, a moje ciało zacz niekontrolowanie drżeć, po czym tracę przytomność. Znowu.

~*~

- Harry, skarbie? – usłyszałem nad swoim uchem. Jęknąłem cicho i poczułem pulsujący ból z tyłu głowy. Powoli otwarłem oczy i rozejrzałem się. Byłem w fioletowym pomieszczeniu, leżąc między ławkami, więc musiała to być jakaś sala lekcyjna.

- Co się stało? – jęknąłem, siadając powoli i położyłem dłoń na potylicy.

- Zemdlałeś. – powiedziała babci i pomogła mi wstać, po czym usadziła mnie na krześle. Spojrzałem na nią wzrokiem żądającym wyjaśnień.

- Dlaczego? Co to znaczy? – zapytałem cicho, patrząc jej w oczy. Kobieta westchnęła cicho i zaczęła mówić.

- Po pierwsze to oznacza, że jesteśmy w dobrym miejscu i czasie, jeśli chodzi o misję. Twoje zadanie do wykonania jest tutaj. W Doncaster, a rozstrzygająca kwestia  odbędzie się tutaj, w tej sali.  To, że zemdlałeś to nic strasznego. To tylko potwierdziło, to wszystko co do tej pory wiemy. Twoje zadanie będzie tutaj, ty musisz zostać tutaj. – mimo tego, jak strasznie wszystko to brzmiało, miałem ochotę wykrzyczeć, że bardzo się z tego cieszę. Nie muszę się przenosić, a to oznacza, że nie zostawię moich przyjaciół.

- Babciu? – zapytałem cicho.

- Tak?

- Bo w tej wizji ratuję kogoś. To jest pewne. Czy to oznacza, że ratując tę osobę, tę dziewczynę jestem zmuszony strzec jej już zawsze? – zapytałem niepewnie, bo to pytanie dręczyło mnie już od dawna. Czy to oznacza, że będę musiał z nią być?

- Cóż.. to jest dość skomplikowane pytanie. Owszem, często jest tak, ze jeśli uratujemy pewną osobę, później bierzemy za nią odpowiedzialność i strzeżemy jej do końca życia. Tak jest właśnie z nami, aniołami. To nasza misja tutaj, na ziemi. Ale zdarza się też tak, że po zakończeniu zadania po prostu odchodzimy od tej osoby. Nie ingerujemy w jej życie. Zostawiamy ją samą, a my odchodzimy i żyjemy dalej. Własnym życiem. Bardzo rzadko, ale zdarza się i tak. – powiedziała, a ja pokiwałem głową, na znak, że rozumiem.

- Czyli mogę spełniać misję, ale w tym czasie powiedzmy.. spotykać się z kimś innym? – zapytałem niepewnie, spuszczając zmieszany wzrok w dół.

- Tak, możesz. Ale ta inna osoba, nie może przysłonić ci obrazu tego co najważniejsze. Teraz w twoim życiu tylko to powinno się liczyć. Powinieneś jak najwięcej dowiedzieć się o tej dziewczynie. O jej otoczeniu. Przyjaciołach, jak i wrogach. – mówiła, a ja poczułem pewien uścisk w brzuchu. To znaczy, że ktoś kto jest mi całkiem obcy, musi stanowić dla mnie teraz centrum wszechświata? Ale.. ja tak nie umiem. Westchnąłem cicho i kiwnąłem głową.

- Czy.. możemy już wracać? – zapytałem. – Boli mnie głowa.

- Oczywiście, a i Harry? – powiedziała gdy ruszyliśmy do wyjścia.

- Tak?

- W wyniku tego potwierdzenia, że tak to nazwę, twój włosy.. trochę się rozjaśniły. – powiedziała ostrożnie, a ja zatrzymałem się w pół kroku, patrząc na nią przerażony.

- Co!? – pisnąłem i podbiegłem do pierwszej szyby, wpatrując się w swoje odbicie. Miałem teraz jasne włosy. Znaczy nie takie platynowe, ale ciemno blond. Boże, jak to możliwe?! Ja tak kochałem swoje stare włosy! Wplotłem dłoń w nie i jęknąłem cicho. – Dlaczego?!

- Takie uroki anielskości. – powiedziała, a ja jęknąłem i zrezygnowany powlokłem się do samochodu.

- A można to zafarbować? – zapytałem, wsiadając.

- Próbować można, ale raczej to nic nie da. – odpowiedziała, a ja westchnąłem zrezygnowany, zapadając się w fotel i zamknąłem oczy. Za dużo tego wszystkiego jak na jeden dzień. Byłem przytłoczony
i skołowany tym wszystkim. Za dużo informacji jak na jeden dzień. Wszystkiego czego chciałem w tej chwili to iść do łóżka i zasnąć na wieki. Babcia ruszyła w stronę domu, a ja oparłem czoło o chłodną szybę, wzdychając. Czasem miałem już dość tej anielskości. Tego, że byłem inny niż każdy inny. Pewnie niektórzy byli by zachwyceni perspektywą latania, tym wszystkim. Ja też byłem, ale czasem chciałem być normalny, przeciętny. – Skarbie, nie martw się. – powiedziała spokojnym głosem starsza pani. – Może teraz wydaje ci się to takie pokręcone, ale z czasem wszystko zrozumiesz.

- Mam nadzieję. – szepnąłem i wysiadłem z samochodu, otwierając bagażnik i zaniosłem zakupy do kuchni, wkładając do szafek. Pomogłem babci w zrobieniu obiadu i poszedłem do siebie. Wszedłem do pokoju i od razu rzuciłem się na łóżko, zamykając oczy. – Co za dzień. – jęknąłem cicho. Wstałem i przebrałem się w dresy oraz bluzę. Wyciągnąłem książki z szafki i przepakowałem plecak na poniedziałek, zabierając się za lekcje. Uczyłem się na sprawdzian z angielskiego, ale nie mogłem się skupić. Ciągle myślałem o tym wszystkim co się dziś stało. O wszystkim czego się dowiedziałem.  Przyprawiało mnie to trochę o zawrót głowy. Nie wiedziałem co myśleć o tym wszystkim. Z jednej strony bardzo chciałem spełnić moje zadanie, ale z drugiej byłem przerażony. A co jeśli mi się nie uda? A co jeśli coś zepsuje? Coś pójdzie nie tak?

- Znając mnie, na pewno coś zjebie. – jęknąłem cicho i odłożyłem książki na bok, siadając na środku łóżka. Nagle mój telefon zawibrował, sygnalizując SMS’a. Wziąłem go i uśmiechnąłem się lekko, widząc nadawcę.

Louis ;) xx

Cześć, Harry ; ) Co u Ciebie? xx

Przygryzłem warge i po chwili namysłu odpisałem.

Louis ;) xx

Cześć, Louis. U mnie wszystko dobrze, a u Ciebie? Jak się trzymasz po wczoraj? Xx

Po chwili wahania wysłałem i z niecierpliwością czekałem, aż mi odpisze. Moje serce biło szybciej, a ja uśmiechałem się sam do siebie. Nagle komórka zawibrowała, a ja niemal rzuciłem się, żeby odczytać.

Louis ;) xx

Nawet dobrze. Rano trochę bolała mnie głowa, ale czuję się dobrze.
Miło wspominam wczorajszy wieczór. ; ) Czy mógłbym zadzwonić, chciałem o coś zapytać? Xx

Przysięgam, że moje serce zadrżało, gdy przeczytałem to, a po chwili gdy zobaczyłem, że dzwoni prawie umarłem. Drżącą dłonią odebrałem i szepnąłem.

- Louis?

- O cześć Harry. Jak się masz? – zapytał raz jeszcze, a jego głos brzmiał tak cudownie. Z lekką chrypką.

- Dobrze, a ty? – zapytałem niepewnie.

- Też, też. Czuję się świetnie. Chciałem o coś zapytać. – powiedział, tym razem już nie tak pewny siebie.

- Tak? – powiedziałem ciekawy.

- Masz jakieś plany na dzisiejszy wieczór? – usłyszałem po chwili, a moje oczy rozszerzyły się w lekkim szoku. Czy to, to o czym myślę!?

- Nie, raczej nie. A czemu pytasz, Lou?

- Miałbyś ochotę wybrać się.. Em ze mną do teatru? Moje młodsze siostry biorą udział w przedstawieniu pt.: „Romeo i Julia” i dostałem zaproszenie z osobą towarzysząca, więc pomyślałem o tobie. – powiedział na jednym oddechu. Moje serce na moment zatrzymało się, słysząc jego propozycję.

- Ja.. Em tak, chętnie się z tobą wybiorę Louis. – powiedziałem, powstrzymując się od skakania z radości.

- Na serio? Cieszę się bardzo. Przyjadę po ciebie o 6 pm. Okej? – zapytał i słyszałem radość w jego głosie.

- Oczywiście. Będę gotowy. Mam ubrać się elegancko, prawda?

- Niestety. – zachichotał cicho, a ja zamknąłem oczy słysząc te cudowne dźwięki.

- Okej. Będę czekał na ciebie. – powiedziałem nieśmiało.

- Do zobaczenia Harry. – szepnął cicho Lou.

- Pa Louis. – odpowiedziałem i rozłączyłem się, uśmiechając szeroko. Idę z Lou na randkę! O boże! W co ja się ubiorę!? Natychmiast wstałem i pobiegłem do szafy. Musze wyglądać perfekcyjnie. Muszę.
__________________________________________________

Dzień dobry wieczór! Jestem po 20-dniowej nieobecności. Wybaczcie te długą nieobecność na serio ;) Pisałam testy, miałam egzamin do bierzmowania, który muszę się pochwalić zdałam na 6! Przybywam do Was z rozdziałem jedenastym. Co o nim myślicie? Komentujcie, polecajcie! Dziękuję Wam bardzo za prawie 4, 500 wyświetleń! Jesteście cudowni! Kocham Was <3 Pamiętacie jak obiecałam Wam świątecznego shota? Tak więc, oświadczam wszem i wobec, iż w wigilię lub w pierwszy dzień świąt na tym blogu pojawi się świąteczny Larry! Cieszycie się?! Ja bardzo, haha ;) Co do następnego rozdziału to pojawi się w przyszły piątek lub sobotę! Kocham Was i do zobaczenia < 33

7 komentarzy:

  1. rozdział cudowny *.* jak każdy z resztą xx nie mogę się doczekać kolejnego, bo akcja wydaję się rozkręcać po między naszym Larry' m :) z niecierpliwością czekam na kolejny.! życzę weny w pisaniu skarbie <3

    OdpowiedzUsuń
  2. Ojej jestem ciekawa jak wygląda teraz Harry 0,0

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział jest cuuuudooownyy!! Jestem cholernie ciekawa wyglądu Hazzy! I jak on się z tego wytłumaczy? Ta cała anielskość z jednej strony wydaje się fajna ale z drugiej to zadanie już nie koniecznie. Harry uspokuj się! To nie musi od razu być randka, tak? Może Lou nie cgce sam się nudzić na przedstawieniu. Albo nie chce iść sam. Albo jednak to randka. Byłoby fajnie gdyby tak było, zobaczymy.
    Gratuluję zdania! Bardzo sięc cieszę ze świątecznego Larry shota i nie mogę się go doczekać tak jak następnego rozdziału! :D Larry Christmas skarbie! x

    OdpowiedzUsuń
  4. aaaaaaaaaa juz nie moge sie doczekac "DD



    i tez cie kocham

    OdpowiedzUsuń
  5. YAY
    kochamkochamkocham
    jezu uwielbiam twoje opowiadanie.
    moge czekać na rozdział nawet całe życie.
    Uwielbiam.
    Jest wspaniałe.
    I idealne
    I cudowne.
    Czekam na następny, kc

    OdpowiedzUsuń
  6. nie było rozdziału tylko 20 dni? a mi się tak strasznie dłużyło :( ale rozdział zajebisty

    OdpowiedzUsuń
  7. przepraszam, że znów komentuję po czasie, ale nawet nie wiedziałam, że dodałaś ten rozdział o.O być może przeoczyłam powiadomienie na tt lub po prostu zapomniałam, wybacz :C
    ogl co do samego rozdziału to jak zawsze ghohrgjueugeug *-* no i nie żeby coś, ale mnie się wydaje, że to nie będzie chodzić o jakąś laskę tylko o Lou :D znając życie się mylę, ale marzyć nikt mi nie zabroni hahah a teraz taka podjarka, że Lou zaprosił Hazzę na "randkę" wigjugbkjbgj *-* może wreszcie się coś wydarzy w tym teatrze konkretnego :3 kolejne moje marzenie :P także ten, z niecierpliwością czekam na następny :3
    kocham Cię <3
    //@ShipperMonte
    PS. zdrowych, wesołych świąt ! <3 smacznego jajka , lol xd a tak na poważnie to przede wszystkim spełnienia marzeń! <3

    OdpowiedzUsuń