poniedziałek, 31 marca 2014

Chapter 18.



- Lou? No ile można na ciebie czekać?  - usłyszałem w słuchawce.  Zachichotałem cicho i odpowiedziałem.

- Spokojnie. Będę za 10 minut. - po czym rozłączyłem się i ruszyłem w stronę szpitala. Od wypadku minęło już ponad dwa tygodnie. W tym czasie Harry wydobrzał już prawie całkowicie. Jego noga była już w lepszym stanie, żebra tak samo. Wszystko wydawało się być na dobrej drodze do całkowitej sprawności.  Właśnie dziś wychodził ze szpitala, a ja obiecałem, że go z niego odbiorę. Dlatego zwolniłem się z ostatniej lekcji i już jechałem w stronę szpitala. W ostatnim czasie niewiele się w sumie zmieniło. Nadal chodziłem do szkoły, grałem mecze. Obecnie przygotowywaliśmy się do bardzo ważnych rozgrywek, które miały odbyć się jutro. Cieszyłem się niezmiernie. Nadal jednak nie poruszyłem sprawy sposobu wybudzenia się mojego Harry'ego. Nie chciałem by poczuł się źle lub niezręcznie. Stwierdziłem, iż poczekam do momentu aż wyjdzie ze szpitala i wtedy poruszę ten temat. Od chwili odzyskania przytomności przez chłopaka wszystko układało się w miarę dobrze. Bywałem u niego nom stop. Zaraz po szkole przechodziłem,  a szpital opuszczałem gdy pielęgniarki siłą musiały mnie wygonić. Nie mogłem przestać przebywać z moim chłopakiem. Tak. Już oficjalnie moim chłopakiem. Dwa dni od jego wybudzeniu, zapytałem go o to, a on zgodził się.

- Nudzę się, Lou. - jęknął chłopak, leżąc w swojej stałej pozycji, na plecach.

- A co ja ci na to poradzę? Nie wolno ci jeszcze wstawać. - uśmiechnąłem się delikatnie.  

- No to nie wiem. Zagrajmy w coś.  Cokolwiek bo tutaj umrę zaraz. - westchnął. Roześmiałem się słysząc ton jego głosu. Jak mały chłopiec. 

- A na co masz ochotę? Możemy zagrać w pytanie czy wyzwanie. 

- Tak. - uśmiechnął się chłopak. Zamyśliłem się i zapytałem.

- Czy kiedykolwiek byłeś w kimś zakochany? 

- Hm.. w zasadzie nie. Pierwszy raz zakochałem się miesiąc temu. 

- Och.. - szepnąłem cicho, lekko zaskoczony. 

- Tak. I jestem bardzo szczęśliwy z tego powodu. Tym bardziej, że osobie tej nie jestem obojętny skoro przesiaduje tutaj większość swojego czasu. - uśmiechnął się i splótł nasze palce, a mi zrobiło się gorąco.

- Bardzo mi na tobie zależy. - szepnąłem czule, patrząc mu prosto w oczy.

- Na serio? - zapytał nieśmiało.

- Mhm. - szepnąłem i musnąłem ustami jego dłoń. - Bądź ze mną i bądź już zawsze mój. - poprosiłem cicho, patrząc mu prosto w roziskrzone tęczówki.

- Zawsze. - kiwnął głową i przyciągnął mnie do czułego pocałunku.

Uśmiechnąłem się do swojego wspomnienia i zatrzymałem na parkingu pod szpitalem. Wysiadłem, zamknąłem auto i ruszyłem szybkim krokiem do wejścia. Kiwnąłem głową w stronę recepcjonistki, która już mnie znała, jak większość lekarzy w tym szpitalu. Przebywałem tu niemal nom stop, więc wszyscy zaczynali mnie kojarzyć. Szybko skierowałem się na piętro i wszedłem do sali Harry’ego.

- Cześć skarbie! – pisnąłem i podszedłem, całując go w policzek. Chłopak siedział na łóżku, a obok leżała spakowana torba.

- Cześć LouLou. – odpowiedział i musnął moje wargi. – Miło, że jesteś.

- Jak mogłoby mnie nie być, skoro dziś wychodzisz. Masz pozdrowienia od wszystkich ze szkoły i od nauczycieli.

- Uroczo. – zachichotał loczek. – ale możemy już wyjść? Nie wytrzymam tutaj ani chwili dłużej.

- Pewnie. – pokiwałem głową i wziąłem jego torbę, przewieszając sobie przez ramię. – chodźmy. – złapałem go za dłoń i splotłem nasze palce. Wyszliśmy z sali, Harry odebrał wyniki, po czym pożegnał się i wyszliśmy na zewnątrz.

- Wreszcie. – uśmiechnął się szeroko, rozglądając dookoła. – Brakowało mi świeżego powietrza. Myślałem, że się tam normalnie uduszę

- To co? Jedziemy do domu? Czy masz ochotę jechać gdzie indziej? – zapytałem z uśmiechem.

- Jest w miarę ładna pogoda. Nie pada. Zabierz mnie na jakiś spacer po lesie. – poprosił. – Mam ochotę pospacerować.

- Ale nie wiem czy wiesz, masz nadal niesprawną nogę. – przypomniałem mu, otwierając samochód.

- Uch.. racja. To może do parku? Albo do jakiejś kawiarni na ciastko i czekoladę?

- To da się zrobić. – uśmiechnąłem się, pomogłem mu wsiąść i po chwili ruszyliśmy. Skierowałem się na obrzeża i zatrzymałem pod uroczą kawiarnią o nazwie „Pod jemiołą”. Pomogłem wysiąść Harry’emu, złapałem go za dłoń i weszliśmy powoli do środka. Po przekroczeniu progu uderzył w nas piękny zapach ciast, wypieków i czekolady z cynamonem. Kawiarnia skąpana była w ciepłych karmelowych oraz beżowych kolorach z czerwonymi lampionami nad każdym ze stolików oraz jasnymi kanapami. Poprowadziłem chłopaka do odosobnionego stolika w kącie i usiedliśmy, rozbierając kurtki, szaliki i rękawiczki. Po chwili podeszła do na kelnerka.

- W czym mogę pomóc? – zapytała z grzecznym, choć wymuszonym uśmiechem.

- Poprosimy dwie duże, gorące czekolady z cynamonem. – powiedziałem.

- Oraz dwa duże kawałki szarlotki z lodami i bitą śmietaną. – dodał chłopak, a ja pokiwałem głową, posyłając mu czuły uśmiech. Dziewczyna pokiwała głową i odeszła, a ja złapałem Harry’ego za dłoń.

- Jak się masz skarbie? – zapytałem delikatnie.

- Całkiem okej. Trochę zmęczony, ale szczęśliwy, że wreszcie wyszedłem. – powiedział, przyglądając się mi.

- Też się cieszę. – uśmiechnąłem się. – Wiesz chciałbym cię o coś zapytać. – zacząłem cicho, ale w tym czasie podeszła kelnerka z naszymi zamówieniami. Podziękowałem i upiłem łyk napoju.

- O co chciałeś zapytać? – wrócił do tematu Harry, ogrzewając ręce na kubku.

- Pamiętasz coś ze swojego wybudzenia?

~ * ~

Gdy Louis zadał mi to pytanie, zamarłem lekko, ale powstrzymałem swoje odruchy, odpowiadając spokojnie.

- Raczej nic. Pamiętam, że po otworzeniu oczu, pierwsze co zobaczyłem to byłeś ty, skarbie. -  szepnąłem.

- A to co działo się przed otwarciem oczu, pamiętasz? – drążył temat.

- Co masz na myśli? – zapytałem ostrożnie.

- Może to zabrzmi dziwnie i w ogóle, ale zanim otwarłeś oczy, twoje ciało zaczęło drżeć, po czym uniosło się do góry i zaczęło świecić jasnym światłem. – powiedział, a ja rozwarłem szeroko oczy. – Wiem, że to może brzmieć dziwnie i trochę szaleńczo, ale tak było. – dodał szybko, lekko przestraszony. Widziałem to w jego oczach.

- Och. – westchnąłem. – Ja.. miałem zaczekać jeszcze trochę zanim wszystko ci powiem.. ale skoro dowiedziałeś się w ten sposób. – westchnąłem cicho i podrapałem się po głowie. Jak on zareaguje na moje słowa? Co jeśli mnie zostawi? Albo znienawidzi?

- Co mi powiesz? – zapytał chłopak lekko zaskoczony.

- Ja.. jestem aniołem. – wyszeptałem, spuszczając wzrok. Nie chciałem widzieć zawodu na jego twarzy. Nie chciałem widzieć tej decyzji, którą za chwilę podejmie i odejdzie bez słowa.

- A..aniołem? – powiedział drżąco chłopak. – Ale.. jak? Jak to możliwe? – zapytał cicho, dziwnie opanowanym głosem. uniosłem powoli wzrok i spojrzałem w jego błękitne tęczówki. Nie widziałem w nich tego, czego obawiałem się zobaczyć. Było tam zaskoczenie, wręcz zszokowanie, ale nie decyzja o odejściu. Przynajmniej jeszcze nie teraz. Wziąłem głęboki oddech i zacząłem cicho opowiadać mu to wszystko. Wiedziałem, że w pewien sposób łamię zasady i mogą mnie za to ukarać, ale musiałem. Nie mogłem go oszukiwać. Po prostu nie mogłem. Był dla mnie zbyt ważne, zbyt cenny. Po opowiedzeniu całej tej historii, spuściłem wzrok, pozwalając chłopakowi oswoić się z tymi myślami.

- Czyli.. jesteś aniołem? – zapytał.

- Tak. – odpowiedziałem.

- I potrafisz latać?

- Tak.

- I masz do spełnienia misję na tym świecie, ale nie do końca wiesz jaką?

- No tak.

- I umiesz rozmawiać we wszystkich językach!? – pisnął cicho.

- No tak. – zachichotałem cicho. Byłem na serio zaszokowanym tym jak łatwo to przyjął. Nie zaczął krzyczeć, szamotać się, uciekać. Po prostu siedział i pytał.

- A widziałeś kiedyś Boga?

- Jeszcze nie. – odpowiedziałem.

- Jejku.. zawsze wiedziałem, że jesteś wyjątkowy, ale nie myślałem, że aż tak. – podsumował Louis, a ja uśmiechnąłem się lekko.

- I nie jesteś zły, że ci wcześniej nie powiedziałem? – zainteresowałem się.

- Nie, no co ty. Rozumiem, że nie mogłeś. – uśmiechnął się. – Nie powiem, że nie jestem zaskoczony, bo jestem i to bardzo. Spodziewałem się każdej odpowiedzi. Dosłownie każdej, ale nie takiej. No, ale cóż. To czyni cię jeszcze bardziej wyjątkowym w moich oczach i sprawia, że ko.. że podobasz mi się jeszcze bardziej. – powiedział szybko, patrząc mi w oczy. Posłałem mu czuły uśmiech, przygryzając wargę.

- Jesteś moim wielkim skarbem. – szepnąłem, będąc bardzo szczęśliwym, że go mam.

- A ty moim. I na serio bardzo się cieszę, że jesteś ze mną. – pokiwał głową i zaczął jeść swój deserek, a ja popijałem napój, obserwując jednocześnie ruchy jego ust. Mm.. był taki seksowny. Nawet jedząc zwykłą szarlotkę. Patrzyłem na jego usta, gdy powoli oblizywał je z bitej śmietanki. Powoli i kusząco. Poczułem, jak robi mi się gorąco na całym ciele. Boże.. on to robi specjalnie! Poruszyłem się lekko niewygodnie, spuszczając wzrok. Wziąłem drżący oddech, uśmiechając się do samego siebie. Cieszyłem się, że był przy mnie. Mimo tego wypadku, mimo tego wszystkiego, że został. Że stara się być przy mnie. – To co? Jedziemy do domu? – zapytał nagle Louis, wyrywając mnie z zamyślenia.

- Co? Och. Tak, tak. Możemy jechać. – uniosłem na niego spojrzenie i uśmiechnąłem się. Chłopak pokiwał głową i wstał, podchodząc do obsługi, zapłacił i wrócił do mnie. Szybko się ubraliśmy, po czym wyszliśmy na zewnątrz. Pisnąłem cicho, gdy na moim nosie wylądował płatek śniegu. – Lou! Śnieg. – ucieszyłem się, spoglądając w górę. Obserwowałem płatki, które oświetlane przez uliczne lampy, leciały w dół.

- Pięknie. – szepnął chłopak i złapał mnie za dłoń. Spojrzałem na niego i posłałem mu szeroki uśmiech, po czym nachyliłem się i musnąłem jego policzek.

-  Jedźmy już. – wyszeptałem cicho i po chwili już siedzieliśmy w zimnym samochodzie. Chłopak szybko włączył ogrzewanie oraz radio, z którego zaczęły sączyć się świąteczne piosenki. Choć do Bożego Narodzenia był jeszcze miesiąc, stacje radiowe zaczynały powoli grać piosenki o tym klimacie. Chłopak ruszył i już po chwili kierowaliśmy się w stronę mojego domu. – Lou? – powiedziałem nagle.

- Słucham? – odpowiedział chłopak, zerkając na mnie kątem oka.

- Czy dalej obwiniasz się o ten wypadek? – zapytałem cicho. Widziałem jak twarz chłopaka tężeje i z uśmiechu, przeradza  się w grymas bólu. – Nie chcę, żebyś myślał, że stało się to z twojej winy. Bo to nie jest prawda. Obaj zachowaliśmy się nierozważnie i jasne, któryś z nas mógł powiedzieć nie, ale nie zrobił tego. Nie bierz proszę całej winy tylko i wyłącznie na siebie. Bardzo o to proszę. – szepnąłem i dotknąłem lekko jego uda, pocierając je dłonią.

- Po prostu.. tak ciężko było mi patrzeć, gdy byłeś tam. Cały czas obawiałem się, że z tego nie wyjdziesz. Że z mojej winy.. umrzesz. – szepnął chłopak, a jego głos przepełniony był strachem i bólem. – Nie przeżyłbym tego. – szepnął cicho i skręcił pod mój dom. Wstrzymałem oddech, słysząc to. Nie wiedziałem, że myślał o tym aż tak. Powoli wysiadłem i podszedłem do Lou, który wyciągnął mój bagaż.

- Wejdziesz na chwilę? – zapytałem cicho.

- Nie chce przeszkadzać. – powiedział.

- Nie będziesz. – szepnąłem. – Mamy, Gemm i babci nie ma, bo miały pojechać po coś do Londynu. Wejdź. – poprosiłem.

- Skoro tak ładnie prosisz. – uśmiechnął się i weszliśmy do domu. Chłopak postawił torbę w korytarzu, po czym rozebraliśmy się i udaliśmy do kuchni.

- Usiądź, zrobię herbatę. – powiedziałem, włączając wodę. Wyciągnąłem dwa kubki, gdy poczułem jak ręce Lou oplatają mnie w tali. Postawiłem kubki i wtuliłem się w chłopaka. Poczułem jego usta na swoim karku. Westchnąłem cicho i obróciłem się w jego ramionach do przodu, muskając jego wargi. – Cieszę się, że jesteś. – szepnąłem między czułymi całusami.

- Ja też. – szepnął pocałował mnie namiętniej, a ja oddałem pocałunek, czując się szczęśliwym. Szczęśliwym tak bardzo, że mogłem unosić się wręcz nad ziemią. Nawet trzy metry nad niebem.*

* - cytat z mojego ulubionego filmu „ Trzy metry nad niebem” :)  
_________________________________________________
Oto nowy rozdział ;) Mam nadzieję, że Wam się spodobał i będzie pod nim więcej komentarzy, niż pod poprzednim. Dziękuję za wyświetlenia, za komentarze ;) Jesteście cudownii! Ja wiem, że jednak może być ich więcej, więc bardzo proszę o nie! ;) Może zróbmy takie coś. Jeśli będzie rekordowa liczba komentarzy to wstawię nowy rozdział  w najmniej spodziewanej chwili ;) Postarajcie się! Do zobaczenia ! Kocham Was ! < 3

7 komentarzy:

  1. Więcej go nie czytam ;c znowu oni są szczęśliwi i w ogóle a ja? :c foch!

    Żartowałem. Czekam na następny :3

    OdpowiedzUsuń
  2. Po prostu cudeńkoooooo(znowu)
    No wreźcie Lou się dowiedział uff... fajnie by było gdyby Harry wzią Lou na lot na skrzydłach (wiesz o co mi chodzi odk jak to inaczej napisać lol)
    Czekam na nexta x

    OdpowiedzUsuń
  3. Jej! Uwielbiam jak wszystko jest dobrze ale mój geniusz przewidywajia przewiduje jakiś zwrot akcji w którymś z najbliższych rozdziałów. Cieszę się że Harry powiedział Lou o swojej anielskości a ten nie uciekł tylko dość spokojnje zadawał pytania.
    Nadal ciekawi mnke ten bardzo mało poruszany plan Danicka (Danielle + Nick ahhh to moje łączenie imion xD). Podoba mi się pomysł z niespodziewanym rozdziałem więc.. LUDZIKI CZYTAJĄCE TO! BARDZO WAS PROSZĘ O KOMENTARZYKI DLA TEJ CUDOWNEJ OSÓBKI KTÓRA ZNAJDUJE CZAS NA PISANIE TEGO CUDOWNEGO OPOWIADANIA! <3

    OdpowiedzUsuń
  4. ulala :) sami w domu co to będzie?

    OdpowiedzUsuń
  5. ja cię przepraszam, naprawdę bardzo przepraszam ;( nie miałam czasu skomentować szybciej ;( cały tydzień pełen sprawdzianów ;/
    w każdym razie rozdział piękny, taki odnskfbosbdof *-* tyle czułości, miłości i namiętności *^* szczególnie końcówka, booooże jdiejifjfof
    ja już chcę następny :3
    kocham cię <3
    //@ShipperMonte

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudo rozdział taki ksjjridjrj :D słodki i wog. super że Hazz powiedział Lou prawdę, a tamten nie zwiał xd cóż czekam na następny mam nadzieje że może szybciej ale nie poganiam ;)

    OdpowiedzUsuń