Lekcje
tego dnia bardzo szybko dobiegły końca i po angielskim, który miałem ostatni,
wsadziłem słuchawki do uszu i skierowałem się do wyjścia ze szkoły. Pożegnałem
się ze znajomymi wcześniej i teraz spokojnie wyszedłem przed szkołę, kierując
się chodnikiem do domu. Zastanawiałem się nad wszystkim co stało się podczas
jedzenia obiadu. Po tym gdy przyszedł Louis, usiadł obok Eleanor i wszyscy
rozmawiali, śmiali się. Wszyscy oprócz mnie. No i oprócz niego. Siedział i jadł
swoją kanapkę, nie odzywając się słowem. Teraz rozumiałem o co chodził Lottie.
Wydawał się przybity. Raz przyłapałem go na spoglądaniu na mnie. Poczułem wtedy
rumieniec, wkradający się na moją szyję i sam szybko spuściłem wzrok. To było
dość niepewne i krepujące. Nie wiedziałem jak się zachować, choć było to tylko
jedno, krótkie spojrzenie. Westchnąłem cicho i kopnąłem mały kamyczek leżący
pod moimi stopami i wszedłem na ścieżkę prowadzącą przez park. Zazwyczaj, gdy
miałem trochę czasu wybierałem tę drogę. Była trochę dłuższa, ale niezwykle
przyjemnie mi się nią chodziło. Tak wiele zieleni, żółci, czerwieni o tej porze
roku. Podziwiałem różnokolorowe liście na drzewach, uśmiechałem się do matek,
które spacerowały z dziećmi lub obserwowałem zakochane pary, które siedziały na
ławeczkach, przytulając się, karmiąc kaczki lub po prostu rozmawiając. O tej
porze zazwyczaj było tu mało osób, więc spokojnie szedłem, rozglądając się.
Nuciłem cicho pod nosem i omal nie dostałem zawału, gdy nagle ktoś złapał mnie
za ramię. Zamarłem i niepewnie odwróciłem głowę i zesztywniałem, widząc kto to.
-
Louis. – powiedziałem tępo, patrząc na niego.
-
Cześć Harry. – powiedział pogodnie, a na jego ustach pojawił się lekki uśmiech.
– Wracasz do domu? – zapytał grzecznie.
-
Emm.. tak, właśnie wracam. – odpowiedziałem, lekko drżącym głosem, więc
odchrząknąłem cicho.
-
A mogę iść z tobą? Miałem zajęcia dodatkowe, więc Lottie pewnie już w domu, a
nie chce wracać sam.
-
Okej. Pewnie, możesz iść ze mną. – powiedziałem i zaczęliśmy iść. Czułem się
dość niezręcznie. Nie wiedziałem co powiedzieć, a cisza była dość męcząca. Nie
wiedziałem jaki temat zacząć. W końcu zdecydowałem się na coś neutralnego.
-
Na jakie zajęcia dodatkowe chodzisz? – zapytałem grzecznie.
-
Jestem w reprezentacji naszej szkoły w piłkę nożną. Jestem kapitanem drużyny. –
powiedział z wyraźną dumą, a ja uśmiechnąłem się. – Nie żebym się chwalił. –
dodał szybko.
-
Nie, nie. Spokojnie, nie zinterpretowałem tego w ten sposób. – zaśmiałem się
lekko. Chłopak zawtórował mi. – Ale to imponujące. Może kiedyś przyjdę zobaczyć
jak gracie. – powiedziałem.
-
Może. W przyszłym miesiącu będziesz miał okazję.
-
Tak? Gracie jakiś mecz czy coś? Wybacz, ale nigdy dotąd nie interesowałem się
piłką. – powiedziałem, a chłopak popatrzył na mnie zdziwiony.
-
Nigdy? – zapytał szczerze zszokowany.
-
Nigdy. – odpowiedziałem szczerze, lekko rumieniąc się na policzkach.
-
Wow. – skomentował szatyn. – Rzadko spotyka się chłopaka, który nie interesuje
się piłką.
-
Jestem jakimś wyjątkiem. – szepnąłem i szedłem przed siebie, spuszczając wzrok.
Czułem się trochę głupio. Chłopak, który nigdy w życiu nie grał w nogę? Albo
debil albo ciota.
-
Hej. – powiedział cicho i poczułem jak kładzie dłoń na moim ramieniu. – Nie
przejmuj się tym. Zawsze można to nadrobić. –powiedział pokrzepiająco.
-
Nawet nie znam zasad tej gry. Beznadzieja. – westchnąłem i zatrzymałem się
przed domem babci. – Ale nie ważne. Ja już uciekam. – powiedziałem cicho. – Do
zobaczenia Louis.
-
Do jutra. – powiedział chłopak, więc szybko się odwróciłem i ruszyłem w stronę
domu, nie dostrzegając już, jak chłopak patrzy na mnie przez dłuższą chwilę. Wszedłem
do domu i zobaczyłem babcię, która stała na stole i myła ścianę. Zaraz, zaraz.
Ścianę!?
-
Babciu.. Em co ty robisz? – zapytałem niepewnie, kładąc torbę w kącie.
-
Myję ścianę, nie widzisz?
-
Widzę. Ale.. po co? – zapytałem, a kobieta spojrzała na mnie jak na idiotę.
-
Bo była brudna?
-
Ale.. to się raczej nie myje, tylko maluje od nowa farbą. – powiedziałem,
nalewając sobie soku do szklanki.
-
Ty się nie znasz. – mruknęła, wracając do swojego zajęcia, a ja wzruszyłem ramionami,
idąc na górę. – Idę się uczyć. – krzyknąłem ze schodów, ale nie otrzymałem
odpowiedzi, więc wszedłem do sypialni. Rzuciłem swoje rzeczy na łóżko i
wszedłem do łazienki, rozbierając się i wszedłem pod prysznic. Byłem tak
zmęczony, że omal nie zasnąłem pod bieżącą wodą. Po dłuższym czasie wyszedłem,
zakładając czystą bieliznę, dresy oraz koszulkę i ruszyłem do lekcji. Dla
niektórych wydawać by się mogło, ze spędzenie całego dnia w książkach to już
przesada, ale takie było moje życie. Czasem poza nauką nie widziałem innego
sensu mojego istnienia. Bardzo chciałem w przyszłości być lekarzem. Być kimś,
kto będzie mógł ratować innych. Wszystko jedno jaki lekarz, ale najbardziej
chciałbym być psychologiem. Być osobą, która będzie pomagała innym w rozwiązywaniu
ich problemów. Tylko jak można pomóc komuś, samemu mając problemy.
Nierozwiązane problemy i brak pomysłów na ich rozwiązanie. Westchnąłem i
zacząłem wkuwać na historię, z której jutro miałem sprawdzian.
~ * ~
-
To było banalne. Takie sprawdziany to ja mogę pisać. – stwierdził blondyn, gdy
wyszliśmy następnego dnia z sali historycznej.
-
Żartujesz?! To była masakra! – kłóciła się z nim Perrie. Westchnąłem i
pokręciłem jedynie głową. To jak oni się często kłócą jest wręcz chore. Nie
obeszło by się, jeśli w ciągu jednego dnia nie pokłócili by się ze cztery razy.
-
Już dość. Nie kłóćcie się. – westchnąłem, gdy wyszliśmy na dziedziniec. – Jest
taki piękny dzień, co tu jest rzadkością, więc wykorzystajmy to.
-
Co masz na myśli? – zapytał chłopak.
-
Mamy teraz godzinę przerwy, więc może chodźmy do tej kawiarni nie daleko. Mam
ochotę na lody włoskie. – westchnąłem z uśmiechem, poprawiając torbę na
ramieniu.
-
Tak, na włoskie. Na pewno. – roześmiał się Niall, a ja spojrzałem na niego
niepewnie.
-
No na włoskie. – potwierdziłem.
-
Chyba raczej, żeby ktoś tobie loda postawił. – śmiał się chłopak, a ja
zarumieniłem się, słysząc tę aluzję.
-
Niall. – skarciła go dziewczyna. – Przestań się tak zachowywać. Ty we wszystkim
musisz widzieć podteksty. To wszystko przez Liam’a. Za dużo seksu było w nocy.
– zaśmiała się dziewczyna, a ja z nią, tym czasem blondyn zarumienił się, przez
co różowo włosa śmiała się jeszcze głośniej. – Czyli to prawda.
-
Przestań! – krzyknął blondyn, ale dziewczyna wręcz zachodziła się ze śmiechu,
łapiąc mnie za ramię.
-
O mój.. hahaha boże…. Musze to powiedzieć Liam’owi..hahaha jak jego
chłopak…hahaha się rumieni..hahah na wzmiankę o seksie.. – śmiała się głośno, a
ludzie patrzyli na nas ze zdziwieniem.
-
Już, Perrie. Spokojnie. Oddychaj. – poleciłem dziewczynie, uśmiechając się. Po
chwili ta uspokoiła się, chichotając tylko, więc zapytałem. – To idziemy?
-
Ja zostaję. Drużyna ma teraz trening, więc chcę iść pooglądać Liam’a, -
powiedział Niall, a jego oczy zamigotały z radości.
-
To może my też zostańmy? A na lody skoczymy po lekcjach? – zapytała dziewczyna,
a ja skinąłem jedynie głową. – To chodźmy na boisko.
-
Za chwilkę do was dołączę. Tylko skoczę na moment do sklepu. – powiedziałem i
skierowałem się na drugą stronę ulicy, wchodząc do jakiegoś sklepu spożywczego.
Ruszyłem między regałami, szukając wody oraz drożdżówek. Nagle poczułem
uderzenie i zachwiałem się, ale w ostatniej chwili ktoś złapał mnie w pasie,
ratując tym samym od bolesnego upadku na pośladki. Powoli uniosłem oczy,
napotykając te znajome błękitne tęczówki.
-
Chyba spotykanie w takich okolicznościach jest nam już przypisane. – zaśmiał
się delikatnie Louis, pomagając mi stanąć w pionie. Przygryzłem wargę,
spoglądając na niego, czując jak jego dłonie, ściskają lekko moje biodra,
wysyłając przyjemne dreszcze na całe ciało. Patrzył na mnie z lekko
rozchylonymi ustami, formującymi się w przyjazny uśmiech. Przez dłuższy czas po
prostu wpatrywał się w moje oczy, trzymając blisko siebie, lecz chyba zdał
sobie sprawę, bo odsunął się szybko, rumieniąc na policzkach. Jakie to urocze. – westchnąłem w
myślach.
-
Chyba tak. – odpowiedziałem po dłuższej chwili, a chłopak kiwnął głową. –
Dzięki.
-
Za co? – zapytał, obracając w dłoni butelkę wody i jabłko.
-
Za uratowanie moich pośladków od bolesnego upadku. – odpowiedziałem, posyłając
mu uśmiech.
-
Nie ma za co. Polecam się na przyszłość. – powiedział, puszczając mi oczko.
-
Zapamiętam. –zachichotałem. Rozglądnąłem się po regale i odnalazłem wodę i
wziąłem ją. – Wychodzisz?
-
Tak, tylko zapłacę. – odpowiedział i obaj podeszliśmy do kasy, biorąc jeszcze
po drodze drożdżówkę. Zapłaciłem za swoje zakupy i schowałem do torby, czekając
na szatyna.
-
To co? Idziemy? – zapytał po chwili. Kiwnąłem głową i wyszliśmy, kierując się
do szkoły. Rozejrzałem się na boki i przeszliśmy przez ulicę, wchodząc na
dziedziniec. – Musze uciekać na trening. – powiedział chłopak.
-
Wiem, ale też idę. Znaczy nie na trening, tylko na trybuny. – powiedziałem
niezręcznie. Nie chciałem by pomyślał, że go prześladuję czy coś.
-
Serio? Ale fajnie. – powiedział szczerze i złapał mnie za dłoń, ciągnąc w
stronę boiska. Zadrżałem lekko na dotyk jego delikatnej skóry. Uśmiechnąłem
się, idąc za nim. – Jak się domyślam,
Niall i Pezz też będą?
-
Tak, tak. To ich pomysł, więc pomyślałem, że się przyłącze. – powiedziałem, a
chłopak kierował się w stronę różowo włosej, która rozmawiała właśnie ze swoim
chłopakiem.
-
Gdzie Niall? – zapytałem, gdy zatrzymaliśmy się obok nich. Dziewczyna spojrzała
na mnie z uśmiechem
i powiedziała.
i powiedziała.
-
Pewnie ze swoim chłopakiem w szatni. –
uśmiechnąłem się i usiadłem obok niej, przygryzając wargę. Louis zamienił kilka
słów z dziewczyną, po czym powiedział.
-
To my już uciekamy. Do zobaczenia później. – już mieli odchodzić, gdy szatyn zatrzymał
się i posłał mi uśmiech, mówiąc. – Mam nadzieję, że ci się spodoba. – kiwnąłem
głowa i po chwili chłopaki wbiegli już do szatni, a ja wyjąłem wodę i upiłem
łyka.
-
Lubisz Lou, prawda? – zapytała mnie koleżanka, siadając obok.
-
Owszem. Jest sympatyczny. – odpowiedziałem po prostu, wyciągając pusty zeszyt
oraz długopis.
-
Sympatyczny czy sympatyczny-sympatyczny? – zapytała z uśmiechem, a ja
spojrzałem na nią niezrozumiale.
-
Co przez to rozumiesz? – zapytałem.
-
Ależ nic, nic. – powiedziała szybko. Wzruszyłem jedynie ramionami i po chwili
dołączył do nas Niall, zajmując miejsce obok dziewczyny i oboje zaczęli
zachwycać się swoimi połówkami, gdy drużyna zaczynała od rozgrzewki. Uniosłem
nieśmiało wzrok, odszukując w tłumie Lou. Przygryzłem wargę i posłałem mu lekki
uśmiech, zaczynając skrobać coś w zeszycie. Naszła mnie wena i zacząłem
tworzyć, zerkając co chwila na boisko, by sprawdzić czy jeszcze nie grają. Po
chwili odłożyłem notatnik z kilkoma wersami i oparłem brodę na dłoniach,
patrząc na boisko, gdzie właśnie rozpoczynali swój codzienny mecz. Drużyna
miała biało granatowe stroje, wyglądali serio dobrze. Ustawili się i
rozpoczęli. Nie wiedziałem
o tej grze nic. No może po za tym, że strzelamy do przeciwnej bramki. Dla mnie wręcz czarna magia, ale gdy przyglądałem się zawodnikom, widziałem emocje towarzyszące im pod czas gry. Widziałem radość, złość, przygnębienie i euforię. Tak wiele różnych emocji na twarzach 22 graczy. Och czyli jeszcze jedna wiadomość. Każda drużyna liczy po 11 zawodników. – westchnąłem sarkastycznie w głowie. Gdy przyjrzałem się wszystkim chłopakom, mój wzrok spoczął wreszcie na Lou. Utrzymywał się właśnie przy piłce i zwinnym slalomem omijał przeciwników, biegnąc do bramki, gdzie po chwili wylądowała piłka, pozwalając tym samym jego drużynie przejąć prowadzenie. Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy koledzy podbiegli do niego, przybijając mu piątki lub poklepać po plecach. Jego twarz wyrażała w tamtej chwili tylko radość, zadowolenie, szczęście. Jego oczy wręcz się śmiały. Gdy mieli chwilę przerwy chłopak spojrzał na nas i uśmiechnął się, a ja pomachałem mu lekko, unosząc kciuki w górę, chcąc ukazać swoje zadowolenie. Szatyn zaśmiał się i podbiegł do nas truchtem.
o tej grze nic. No może po za tym, że strzelamy do przeciwnej bramki. Dla mnie wręcz czarna magia, ale gdy przyglądałem się zawodnikom, widziałem emocje towarzyszące im pod czas gry. Widziałem radość, złość, przygnębienie i euforię. Tak wiele różnych emocji na twarzach 22 graczy. Och czyli jeszcze jedna wiadomość. Każda drużyna liczy po 11 zawodników. – westchnąłem sarkastycznie w głowie. Gdy przyjrzałem się wszystkim chłopakom, mój wzrok spoczął wreszcie na Lou. Utrzymywał się właśnie przy piłce i zwinnym slalomem omijał przeciwników, biegnąc do bramki, gdzie po chwili wylądowała piłka, pozwalając tym samym jego drużynie przejąć prowadzenie. Uśmiechnąłem się delikatnie, gdy koledzy podbiegli do niego, przybijając mu piątki lub poklepać po plecach. Jego twarz wyrażała w tamtej chwili tylko radość, zadowolenie, szczęście. Jego oczy wręcz się śmiały. Gdy mieli chwilę przerwy chłopak spojrzał na nas i uśmiechnął się, a ja pomachałem mu lekko, unosząc kciuki w górę, chcąc ukazać swoje zadowolenie. Szatyn zaśmiał się i podbiegł do nas truchtem.
-
Czy wy czasem nie powinniście już uciekać na zajęcia? – zapytał zdyszanym
głosem, patrząc na nas.
-
Powinniśmy. – powiedział blondyn i zerwał się z miejsca, biorąc torbę, to samo
zrobiła Perrie, a ja powoli tez to uczyniłem. Przyjaciele zaczęli schodzić z
trybun, lecz ja stałem i uśmiechałem się lekko do Lou.
-
Jak podoba cię piłka nożna? – zapytał radośnie szatyn, na co zachichotałem
nieśmiało.
-
Brutalnie, ale widzę ile radości ci.. wam to sprawia. – powiedziałem
delikatnie.
-
Bardzo dużo szczęścia, zadowolenia, poczucia wartości. – powiedział, kiwając
głowa.
-
Harry! Bo się spóźnimy. – krzyknęła dziewczyna, czekając na mnie na samym dole.
Wzruszyłem ramionami i spojrzałem na Lou.
-
Wybacz, ale musze już uciekać. – powiedziałem, zakładając torbę na ramię.
-
Rozumiem, ale zapraszam cię jeszcze kiedyś ponownie. Może polubisz ten sport. –
powiedział chłopak i lekko musnął moją dłoń, po chwili uciekając na boisko, a
ja westchnąłem, czując dreszcze na moim ciele.
-
Och, Lou. Co ty ze mną robisz? – westchnąłem cichutko i ruszyłem do przyjaciół.
__________________________________________________________
Tak więc jest ósemka ;) Co myślicie? Wybaczcie te odstępny czasowe, ale trudno mi jest pisać teraz i się uczyć i w ogóle. Ale teraz będzie już lepiej, bo nie muszę codziennie być na różańcu, będzie więcej czasu. Postaram się coś pisać i tak rozplanowywać czas by przynajmniej raz na tydzień był rozdział, lecz nie gniewajcie się, gdy to nie wypali. Czasem po prostu po całym dniu w szkole mam dość i nie mam siły na pisanie ;) A wracając do rozdziału. Komentujcie, piszcie, pytajcie na asku ;) Kocham Was < 3
Cieszę się, że masz więcej czasu na pisanie. Naprawdę lubię to opowiadanie i wiadomość, że rozdziały będą pojawiać się częściej jest naprawdę dobrą wiadomością. :D
OdpowiedzUsuńAwwww... Uwielbiam tą delikatność i nieśmiałość Harry'ego. Jest taki słodki i myśląc przyszłościowo będzie na dole, prawda? Bycie uke tak bardzo do niego pasuje, że trudno sobie wyobrazić inną opcję. Pliz, niech Louis dominuje! <3
Szybko zeszłam na temat seksu, zadziwiam sama siebie. xD Na początku nie byłam przekonana do pomysłu, szczególnie odrzucała mnie wizja Harry'ego, ale już się tym nie przejmuję. Są naprawdę małe szanse, że zrobisz z tego hetero, a to mnie uspokaja. Teraz jestem ciekawa jak rozwiąże się jego misja. I związek z Louis'm.
Z życzeniami weny i oby szkoła nie była zbyt przytłaczająca!
Miru
PS Podoba mi się Harry jako anioł. Strasznie. :3
Super ze masz wiecej czasu bo to jedno z mojch ulubionych opowiadań.. tak czy tak rozdział cudowny jak zwykle zresztą *____* życzę mnóstwo weny już nie mmogę się doczekac następnego ;*
OdpowiedzUsuńWiki ;)
Ohh rozdział jest fenomenalny! Harry oczywiście jest jak najbardziej normalnym chłopakiem i nie interesuje się tak wyindywidualizowanym sportem jak piłka nożna. Przecież to oczywiste! Ale serio, wie chyba tyle co ja. Po raz kolejny rozwaliła mnie babci Hazzy. Jakie ona ma pomysły! Myje ściane bo była brudna! To może jeszcze będzie sklejać dachówki jak się rozwalą? xD Kocham tego Larry'ego oni są tacy słodcy! I Lou odważył się podejść i jakoś zagadać co jest już małym sukcesem. Jshosjgsidjsjslsjwoa nie wiem co jeszcze mam napisać. Bardzo mnie cieszy że masz więcej czasu na pisanie ale nie zapominaj o szkole! Czekam na następny! <3
OdpowiedzUsuńJejuu wreszcie się doczekałam ! Larry *-* no widzę, że to będzie piękna, kwitnąca miłość :3 Lou już mu daje takie znaki, wgl sam podszedł i zagadał, no to to jest coś :3 jejkuu i jeszcze Hazz się temu poddaje, to takie słodkie *-* z niecierpliwością czekam na następny ;3 znaczy rozumiem, że masz napięty grafik i szczerze Ci tego współczuję ;c dlatego też życzę jak najwięcej czasu wolnego i weny :*
OdpowiedzUsuńkocham Cię <3
// @ShipperMonte
jeeeeeeeeeej w końcu rozdział aż się nie spodziewałam!
OdpowiedzUsuńWreszcie Larry ^u^ Oni są tacy słodcy, że nie mogę xD Może Lou zacznie uczyć Harry'ego? + My też Cię kochamy ♥
OdpowiedzUsuń*uczyć grać w piłkę xD
UsuńOooo... coraz więcej Larry'ego. To opowiadanie naprawde mi się podoba:D Babcia Hazzy myje ścianę hahaha zawsze spoko xD
OdpowiedzUsuńTak więc kończę. Życzę weny i dobrych ocen w sql. <3333333333
wiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiiii beda regularne rozdzialy i...i wgl to jest takie nie samowiete
OdpowiedzUsuń